Lubuskie -część 12 (Podła Góra - Chociule - Rosin - Łęgowo - Trzebiechów)

Kontynuujemy naszą wyprawę po województwie Lubuskim. Minęliśmy już wieś Podła Góra (ciekawe swoją drogą, jaka jest geneza tej nazwy), kiedy w przydrożnym lesie mignęły nam znajome kształty starych nagrobków. Nie pozostało nic innego, niż zarządzić nieplanowany postój, by bliżej przyjrzeć się tym niemym świadectwom minionych czasów. 

PODŁA GÓRA (Steinbach)
Grób dziecięcy 

Pozostałość po Kriegerdenkmal? Ktoś postawił znicze. Ciekawe kto? Jest nawet biało-czerwona wstążka na jednym ze zniczy. 

Na pomniku możemy dojrzeć wyryty rysunek uściśniętych dłoni. O nagrobkowych symbolach już pisałem tutaj 

Po prostu "Auf Wiedersehen" czyli do widzenia.









Jeden z najnowszych nagrobków niemieckich . Lata 40-ste XX wieku

 I jeszcze jeden grób dziecka. Tym razem to polski grób. Prawdopodobnie pochowano to dziecko na jedynym istniejącym we wsi cmentarzu niemieckim, który istniał, kiedy repatrianci dotarli do Steinbachu. Potem zapewne urządzono polski cmentarz gdzie indziej i Józio został sam jako jedyny Polak wśród autochtonów. 


W Podłej Górze szczątki niemieckich mieszkańców można spotkać nie tylko na tym cmentarzu. Jest to ponura historia, o której można poczytać na stronie Gazety Lubuskiej

Duch patriotyzmu jeszcze w Polsce jest silny. Mural wypatrzony w mijanej po drodze wsi. 


CHOCIULE (Kutschlau) 
Obecność pałacu w Chociulach zdradza umieszczony tuż przy drodze potężny mur w stylu neogotyckim. Spodziewalibyśmy się, że i pałac będzie  w podobnym surowym kamienno - ceglanym stylu. Ale nie. Pałac- choć również nawiązuje do gotyku pewnymi elementami architektonicznymi- to jest jednak znacznie bardziej wysublimowany niżeli ta kamienno - ceglana wizytówka, którą ktoś na "podpuchę" wybudował na wjeździe na teren posiadłości. 

Średniowieczny zamek pełną gębą. 

 Pałac w rękach prywatnych i wstęp na jego teren jest wzbroniony. Ale nie martwi to nas, bo przynajmniewidać, że w tych prywatnych rękach pałac powoli odzyskuje dawny blask i to naprawdę cieszy oko.

Przez otaczającą pałac roślinność nie da się zrobić dobrych zdjęć :-( 

 Wejście do pałacu.

Pamiątka po domu dziecka, który do 2011 roku mieścił się w tych murach. Jeszcze wcześniejszej był tu dom wczasowy. 

Rzut oka na historyczną pocztówkę pałacu. Zwracają uwagę krenelaże na wieży, których dziś już nie ma.


Pośrodku miejscowości wznoszą się też majestatyczne mury, których przeznaczenia na pierwszy rzut oka nie rozpoznaliśmy. Ale po bliższym przyjrzeniu się okazało się, że był to kościół. Był, bo dziś jak widać został zredukowany do murów kapitalnych.

Z tej perspektywy ciężko poznać, co to było.

 Tu sprawa jakby była już jaśniejsza. Ni chybi kościół. Ruina, ale dobrze zabezpieczona, z prowizorycznym dachem, naprawionymi murami i zabitymi otworami okiennymi. Niedawno wyglądał tak:
foto:chociule.pl
Co dalej z tą ruiną? Uzyska status ruiny trwałej czy też może jeszcze kiedyś wróci do swego pierwotnego kształtu? Czas to pokaże.

Wrota również  zabezpieczone przed niepowołanymi gośćmi. 


ROSIN (Rissen)
Mijając kolejną miejscowość na naszej trasie, zwróciliśmy uwagę na wysoki i długi mur o iście pałacowej proweniencji. Tej miejscowości również nie mieliśmy w naszym planie zwiedzania, ale sprawę zbadać było trzeba. 

Na murze występują jakieś namalowane, częściowo zatarte wzory.

Brama również wskazuje na obecność pałacu za nią. 


 No coś jest. Ale nie jest to pałac, a dwór, czy też może nawet lepiej to określić jako dworek. Sądząc po tak okazały murze, oczekiwaliśmy czegoś zdecydowanie większego. Ale i temu "maleństwu" nie można odmówić uroku i fajnie też, że nie jest to kolejna ruina. 
foto:lwkz.pl
Zdjęcie dworku od innej strony i trochę z innych czasów.


ŁĘGOWO (Lang Heinersdorf)
Po wjechaniu do wsi Łęgowo pierwsze co się nam rzuciło w oczy, to dobrze zachowany pomnik poświęcony żołnierzom niemieckim, którzy zginęli podczas pierwszej wojny światowej. 

 Pomnik od 100 lat stoi na swoim miejscu. 


Naszła mnie refleksja, że szkoda, iż w Polsce nie kultywowało się zwyczaju stawiania takich pomników. To znaczy stawia się pomniki poświęcone poległym w czasie wojny, ale nie w każdej miejscowości i najczęściej bez wyszczególniania nazwisk żołnierzy, który z danej miejscowości pochodzili. Wydaje mi się, że takie pomniki, jakie stawiali Niemcy, bardziej unaoczniały, że na wojnie nie ginęli jacyś nieokreśleni żołnierze, tylko konkretni ludzie, którzy mieli swoje imiona, nazwiska i byli sąsiadami czy też znajomymi, których się mijało na chodniku.    

 Nazwiska i imiona są nadal czytelne. 

 Na wjazd na teren pałacowy wskazują potężne słupy bramy, której już nie ma.

Klasycystyczny  pałac z XIX wieku., I znowu ruina. I to kompletna. 

Podobnie jak gołębnik, który stoi naprzeciwko.

Stojący w pobliżu pałacu pług wygląda jak eksponat muzealny. 

Przynajmniej zabudowania folwarczne się zachowały i są użytkowane do dziś.


Jak wyczytałem na stronie LWKZ, po II wojnie światowej  w pałacu mieścił się Państwowy Ośrodek Szkolno-Wychowawczy.  W 1988 roku przeprowadzono ostatni duży remont, adaptując strych na pomieszczenia mieszkalne. Wkrótce jednak wybuchł pożar,  który strawił cały pałac. Zachowały się jak widać tylko gołe mury. 

Tak to kiedyś wyglądało.


TRZEBIECHÓW (Trebschen)
Na koniec relacji z tej części naszej wyprawy pokazujemy najładniejszy i największy pałac, jaki spotkaliśmy w czasie tej wędrówki. Mowa tu o pałacu Henryka von Reuss, który na przełomie wieku XIX i XX został przebudowany na rezydencję w stylu renesansu francuskiego. 
Po drugiej wojnie światowej obiekt sobie powoli niszczał, aż lat 80-tych XX wieku, kiedy to postanowiono wyremontować pałac i umieścić w jego murach szkołę. Rolę tę pałac pełni do dzisiaj.

Przed płacową bramą znajduje się takie coś.

To coś ma taki otwór. Do czego to służyło? 

Pałacowa brama zapraszająco otwarta na oścież. Oczywiście nie omieszkamy skorzystać z tego zaproszenia. 

Lwy strzegące bramy zajęte są trzymaniem kartuszy herbowych.


A o to i pałac w całej swej okazałości. Wygląda, że jest w niezłej kondycji.


Zbliżenie na detale ujawnia, że ostatni remont był już jakiś czas temu i jednak przydałoby się go ponowić.


 
Wrota do pałacu. Plastik i szkło. To przecież szkoła, zatem nie ma co się spodziewać jakiejś szczególnej dbałości o historyzm budynku. Prosiło by się żeby w tak okazałym pałacu umieścić np. muzeum, ale z drugiej strony dzięki temu, że zaistniała tu szkoła, budynek ten prawdopodobnie ocalał i trzeba o tym pamiętać.  

Pałac z boku.


 I z tyłu.


Zabudowania gospodarcze wokół pałacu pełnią różne funkcje.

Ale posągu buddy się akurat tu nie spodziewaliśmy.

Pałacowy park robi za plac zabaw. 

Ale przypomina o swojej historii 

I jak zwykle spojrzenie w przeszłość 

 WIĘCEJ INFORMACJI O OBIEKCIE


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dolny Śląsk - część 1 (Kłodzko)

Niemcy- część 2 (Drezno)