Dolny Śląsk - część 12 (Pątnów, Jakuszów, Krotoszyce, Winnica, Tyńczyk Legnicki)

Pogoda w szkocką kratkę raczej nie zachęca do wycieczek. Zaciągnięte chmurami niebo i mało optymistyczna prognoza pogody zwiastuje nam, że tym razem będzie na mokro. Ale już dawno nigdzie nie byliśmy i mamy takie "ciśnienie na zwiedzanie", że musimy dać mu upust. Wiecie - "czasem człowiek musi, bo inaczej się udusi". Zatem pakujemy się do "Patiego" i jedziemy. I ponownie kierunek Dolny Śląsk - nasza niewyczerpana skarbnica zabytków wszelakich. Tym razem główne cele mamy dwa- pałac w Roztoce i kościoły pokoju w Świdnicy i Jaworze (napiszemy o nich w kolejnych odcinkach). Ale oczywiście chcemy zahaczyć o każdy inny zabytek, który jest na trasie naszej podróży. A jest tego na naszej mapie naprawdę sporo.  

PĄTNÓW (Panthenau)
Pierwszym zabytkiem, do którego trafiliśmy, był bardzo klasycystyczny w swej formie pałac w Pątnowie z XVIII wieku. A właściwie to, co zostało z tego niegdyś okazałego pałacu. 
Jak głosi fama pałac został podpalony w 1945 roku osobiście przez uciekającego przed Rosjanami właściciela. Od tamtego czasu rozkradziony popadał w coraz większą ruinę aż do stanu widocznego na poniższych zdjęciach. Z powierzchni ziemi zniknęły również zabudowania mieszkalno - gospodarcze dwóch istniejących niegdyś w pobliżu folwarków oraz szwajcarska willa, która została wzniesiona jako siedziba wdów po panach pątnowskiego majątku w 1863 roku. 
A dlaczego ta willa była "szwajcarska"?  Tego nie udało mi się dowiedzieć.  

Zrujnowany front pałacu częściowo przesłaniają drzewa, ale mimo to nadal wywołuje on efekt woow, kiedy się go po raz pierwszy zobaczy! Zwłaszcza stylizowana na grecką kolumnada w porządku jońskim podtrzymująca  klasyczny tympanon robi wrażenie.

Tyły pałacu również są pokryte gęstą roślinnością. Jadąc drogą do Pątnowa można przegapić te ledwie widoczne za zieleni ruiny.





 Resztki zapewne schodów i kuszące wejście do podziemi pałacu.

Nie mogłem się nie skusić. 

 Niestety większość korytarzy kończyła się zawałami.

 Ślady po poszukiwaczach skarbów.

Co ciekawe, za wykutą dziurą rozciągały się dalsze pomieszczenia, ale dziura byłą dosyć mała i nie chciało mi się przez nią przeciskać. 

I jeszcze parę zdjęć pałacu z przeszłości.



A tak nawiasem pisząc o fotografowaniu zabytków, to jednym z największych utrapień fotografa - eksploatatora jest gęsta i bujna roślinność, która nieraz szczelnie oplata fotografowany zabytek (jak w tym przypadku). Nie ma wówczas możliwości wykonania "czystego" zdjęcia. Remedium na to jest przyjazd "na obiekt" wczesną wiosną lub późną jesienią, ale nie zawsze jest to możliwe (to okres pozaurlopowy). no i trzeba pamiętać. że wówczas dni są krótkie. a temperatury znacznie niższe. Poniżej przykłady zdjęć tego pałacu zamieszczone na stronie polskiezabytki.pl które pokazują, jak może wyglądać zdjęcie tego samego obiektu, gdy się trafi w dobry okres.     




Jak widać autor tych zdjęć sprzed 5 lat nie dosyć, że robił je jesienią, to jeszcze trafił na czas, kiedy teren był uporządkowany. Zazdrościmy i gratulujemy dobrych fotografii. 
P.S. Zapraszamy też na ten portal by bliżej zapoznać się z historią pałacu. 

  
W pobliżu pałacu stoi kościółek. Nad bramą wmontowano krzyż, który jak podejrzewamy pochodzi z "recyklingu funeralnego". Zwiastowało to obecność starego cmentarza, więc postanowiliśmy zajrzeć za płot. 

Z samego cmentarza nie zostało za wiele...







Ale pod murem kościelnym znaleźliśmy krzyż pokutny tak charakterystyczny dla Dolnego Śląska.

I mogliśmy chwilę podpatrzeć, jak wygląda konserwacja zabytku.

 

P.S.2 Trzeba uważać, bo po drugiej stronie Legnicy jest również Pątnów tyle że Legnicki. My się dosyć wcześnie zorientowaliśmy tej "pułapce geograficznej" wiec musieliśmy nadrobić tylko parę kilometrów.

JAKUSZÓW (Jakobsdorf)
Jadąc do następnego pałacu trafiliśmy na prawdziwą ulewę. Już się baliśmy, że resztę dnia będziemy moknąć, ale jak tylko dojechaliśmy pałacu, to przestało padać. I tak jeszcze kilka razy straszyło nas deszczem, ale suma summarum na szczęście udało nam się ominąć większe opady. Wracając do Jakuszowa...  Tu trafiliśmy na pałac projektowany głównie przy użyciu linijki. Cyrkiel prawie nie był przy tym używany. Pałac pochodzi z XIX wieku (dokładniej z 1880 roku) i wówczas wyglądał (wg. nas) ładniej niż teraz, ale został przebudowany na początku XX wieku i zapewne "uproszczony architektonicznie" w okresie PRL'u zatem teraz wygląda jak wygląda. 
Po wojnie pałac został adoptowany na biura PGR i mieszkania dla jego pracowników. W pałacu mieściło się również przedszkole. Obecnie jak widać został podzielony na mieszkania. 
Front pałacu 


Tył pałacu z czymś w rodzaju wieży. 

Wejście do pałacu przedzielone dwojgiem drzwi do mieszkań. Wygląda to po prostu koszmarnie. Naprawdę konserwator zabytków nie ma tu nic do powiedzenia ?

Na nudnej płaskiej elewacji te zdobne okna wyglądają jak wycięte z innego pałacu. 
  
Podobnie jak te zwieńczenie. Pod spodem kiedyś był zegar.

 Jest mało zdjęć tego pałacu sprzed 1945 roku. I to słabej jakości. 


A jadąc do naszego następnego celu natknęliśmy się w wsi Wilczyce na świetnie zachowany Kriegerdenkmal.


KROTOSZYCE (Kroitsch)
W Krotoszycach znajduje się pałac wybudowany w 1686. Właściciel - Florian Gottlob von Thielau nadał mu kształt neobarokowy. Obiekt został przebudowany w połowie XIX wieku, a także w roku 1894 i 1964. Na szczęście te przebudowy nie wpłynęły znacząco na kształt pałacu.
Jeśli chodzi o powojenną historię pałacu, to od roku 1945 do 1949 obiekt znajdował się pod administracją wojsk radzieckich. Po ich odejściu przeszedł w ręce Państwowego Gospodarstwa Rolnego, a po jego upadku przejęła go Agencja Nieruchomości Rolnych, która sprzedała zabytek Przedsiębiorstwu Transportowo-Budowlanemu Sp. z o.o. ze Złotoryi. Po gruntownym remoncie całego zespołu pałacowo-parkowego, od 2010 roku Pałac Krotoszyce pełni funkcję kompleksu konferencyjno-hotelowego.
A właściwie to nie pełni bo choć elewacja pałacu lśni nowością to nie wynajmiemy w nim pokoju i nie zwiedzimy go. Pałac zamknięty na głucho bo jest w remoncie. 

Taka mała dygresja a'propos hoteli - pałaców. Spotkaliśmy się już niejednokrotnie z taką swoistą "pułapką" na turystów spragnionych bliższego kontaktu z "zabytkową substancją architektoniczną" w  postaci pałacu czy zamku. Fajnie było by przespać się w prawdziwych komnatach zamkowych czy wykwintnych salach pałacu. A internet jest pełen ogłoszeń hoteli - pałaców. Nic tylko przebierać i wybierać. 
I tu trzeba uważać bo może się okazać że słowo PAŁAC w nazwie jest wykorzystywany tylko jako lep na nieuważnych turystów. A po przyjeździe przyjdzie nam spać niczym służba w dawnych czworakach czy oficynie. A na pałac będziemy mogli tylko popatrzeć z daleka (może się nawet zdarzyć że sam pałac jest ruiną i tylko budynki pomocnicze zostały adoptowane na hotel). Tak też jest w przypadku Krotoszyc. Choć hotel reklamuje się jako "PAŁAC KROTOSZYCE", to miejsca noclegowe i cała reszta są zlokalizowane w byłych zabudowaniach folwarcznych. 
Trzeba przed rezerwacją dokładnie się wczytać w ofertę i upewnić co i jak by uniknąć rozczarowania . 

Tyle tytułem dygresji. Wracając do pałacu... 

 Front pałacu. Ten łososiowy kolor kojarzy mi się bardzo z pałacami w Saksonii.  


 Tył pałacu.

Dawne zabudowania folwarczne, w których mieści się hotel, restauracja itp. Ciężko w nich dojrzeć dawne zabudowania folwarku. 

 We wnętrzu restauracji zachowały się prawdopodobnie oryginalne kamienne kolumny i sklepienie łukowo - żebrowe.  


WINNICA (Weinberg)
Dla odmiany w Winnicy trafiliśmy na opuszczony klasztor, a właściwie na coś co nazywa się "Grangią cysterską". Nie spotkaliśmy się wcześniej z takim słowem, ale sprawdziliśmy i okazało się grangia to po prostu folwark. No tak. Duchowni na wszystko muszą mieć swoją nazwę, bo przecież "Po łacinie wszystko brzmi mądrzej i dostojniej". W skład zespołu klasztornego wchodził kiedyś  pałac z zabudowaniami gospodarczymi i parkiem, kuźnia, browar, gorzelnia, młyny wodne oraz cegielnia. Teraz, po tym jak przez Winnice przejechał walec II wojny światowej, zachowały się tylko budynki mieszkalne, budynki gospodarcze, odrestaurowana kuźnia, ruiny domu zakonników z XVIII wieku oraz ruiny ogrodowego belwederu.


Już na wjeździe do wsi wita nas zakonnik. 

Budynek wygląda mało okazale, ale jest ważną częścią historii tego regionu. 

 Na tyle ważną, że po dziesięcioleciach pozostawienia go samemu sobie ktoś w końcu się nim zaopiekował i sprawił mu nowy dach i rynny. Ma nawet dobudowany kawałek ściany szczytowej. Wejścia też są zabezpieczone przed niepowołanymi gośćmi (czyli między innymi nami).  







Płaskorzeźba na portalu jest już częściowo starta, ale jeszcze w miarę czytelna. 

I cały portal.

P.S. Trzeba uważać, bo nawigacja Google Maps pokazuje dwa oddalone od siebie punkty. Jeden się nazywa "Ruiny klasztoru" a drugi "Grangia Cysterska". Kierujcie się na ruiny. Drugi punkt to droga donikąd.  

 W pobliżu spotkaliśmy taki o to "pamiątkowy" obelisk. To jak wyczytaliśmy współczesna kopia obelisków, które są rozsiane po okolicy na szlaku Bitwy nad Kaczawą i mają charakter informacyjny (nie upamiętniają poległych żołnierzy). Postawiono je w 1997 roku więc same w sobie historyczne nie są. Ale i tak są ciekawe, bo mówią o czasach które rzadko są przywoływane do pamięci turystów czy okolicznej ludności. O ile pomników dotyczących pierwszej czy drugiej wojny światowej jest jeszcze całkiem sporo, to niewiele pozostało świadectw wojen napoleońskich czy np. wojny trzydziestoletniej.  


TYŃCZYK LEGNICKI (Klein Tinz)
Niestety ten pałac schował się przed nami za bramą i tylko z daleka mogłem strzelić mu zdjęcie.
Dowiedzieć się o nim też niewiele się udało. Zbudowany w 1 połowie XIX wieku. Po ostatniej wojnie był siedzibą PGR. Restaurowany w latach 1987-1988, ale obecnie tego kompletnie nie widać.
Można go kupić, bo obiekt jest wystawiony na sprzedaż przez Agencję Nieruchomości Rolnych.



Często spotykany wśród "wiejskich pałacyków" układ budynków, gdzie najpierw  po obu stronach widać zabudowania gospodarcze a w oddali pomiędzy nimi jest pałac. Trochę to mało reprezentacyjne się wydaje, ale co my wiemy o praktycznym planowaniu przestrzennym w XIX wieku.   

 Zbliżenie na pałac zza płotu. Całkiem zgrabny pałacyk. 

I jeden z budynków gospodarczych...

...na którym jest wmurowana taka to tabliczka erekcyjna. 


To koniec tej części naszej podroży po Dolnym Śląsku. Zapraszamy już wkrótce na następną część, gdzie zmierzamy do Jawora.   


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Niemcy- część 2 (Drezno)

Lubuskie- część 9 (Szydłów - zapomniana wieś, zaginiona twierdza)