Dolny Śląsk - część 2 (Kotlina Kłodzka)

Dzisiaj zapraszamy do wizyty między innymi w pałacach w Żelaźnie, Kluczowej i Ołdrzychowicach Kłodzkich, Jaskini Niedźwiedziej i starej kopalni uranu w Kletnie. Zawitaliśmy też na urokliwym rynku w Lądku Zdroju, a przy okazji nie obyło się bez charakterystycznego dla Dolnego Śląska krzyża pokutnego.

KLUCZOWA – PAŁAC

Pierwszym pałacem, na który natknęliśmy się całkiem przypadkiem, był opuszczony klasycystyczny budynek w Kluczowej. Opuszczony, ale zabezpieczony. To znaczy był zabezpieczony pewnie jakiś czas temu, ale z tym zapewne szybko sobie poradzono i dziś wejście do środka nie jest trudne. Najwyraźniej pałac stracił gospodarza, który by go doglądał, lub gospodarz zabezpieczył pałac i uznał, że zrobił swoje, nie interesując się jego dalszym losem. Niestety bardzo często tak się dzieje kiedy gospodarzem jest gmina, czy inny państwowy organ. 
dolny-slask.org.pl
/
Ściany zabezpieczono obrzucając je zaprawą, a okna i drzwi zamurowano. 
Może jest jeszcze szansa dla tego pałacu.
 dolny-slask.org.pl
 Zwłaszcza, że przed tymi pracami zabezpieczającymi wyglądał tak. Jak widać, niestety gdzieś po drodze pałac stracił lewą balustradę na belwederze.  

A w czasach swej świetności wyglądał tak

Widok na do bólu klasycystyczny portyk pałacu. Taka to już była moda na starożytność w XIX wieku.

Nadal oko cieszy piękny portal z piaskowca

W środku zatrzymane w miejscu prace remontowe które zaczęły się jak widać z dużym rozmachem.

Jedna z niewielu oryginalnych rzeczy, które się ostały w pałacu - schody 

"Stan surowy otwarty" jak wyraziliby się budowlańcy 



Zawalone stropy piwnicy i już wzmocnione betonem ściany - pracy będzie co niemiara by to odtworzyć.  

Widok na tył pałacu od strony zarośniętego parku 

Niestety już pokradziono nowozałożone rynny, przez co opanowana na chwilę dewastacja znowu postępuje. W środku widać zatrzymane prace remontowe, które zaczęły się jak widać z dużym rozmachem.
Zastanowiło nas przez chwilę usytuowanie budynku. Zazwyczaj pałace budowało się frontem do ulicy, w pewnym oddaleniu od niej. Tu pałac jest usytuowany przy samej ulicy bokiem do niej. Ale kiedy odjechaliśmy kawałek i spojrzeliśmy na obiekt z dalszej perspektywy, sprawa stała się jasna. Pałac zbudowano w ten a nie inny sposób po to, by był widoczny w całej swej okazałości i ozdobie dla osób jadących z kierunku Ząbkowic Śląskich (my podjechaliśmy do niego z kierunku Dzierżoniowa, zatem nie było to dla nas takie oczywiste).

WIĘCEJ INFORMACJI O OBIEKCIE

W okolicy napotkaliśmy jeden z krzyży pokutnych rozsianych po Dolnym Śląsku- następna rzecz, która się kojarzy nam z tym regionem. O tych świadectwach średniowiecznej historii musimy kiedyś zrobić osobny wpis.


KLETNO - JASKINIA NIEDŹWIEDZIA

Dotarcie do Jaskini Niedźwiedziej to zadanie kilkuetapowe. Najpierw na parking zostawić samochód, bo droga zamknięta szlabanem i dalej do jaskini można dojechać tylko „melexem” albo dojść na piechotę. Parking kosztuje jakieś 15 zł. Wydaje się, że straszne zdzierstwo, ale za to bilet parkingowy daje 10% ulgi przy zakupie biletu wstępu do kopalni uranu, która też jest w pobliżu. Na piechotę do jaskini to taki fajny spacerek na 1,5 kilometra pod górę, ale mało kto korzysta  z tej okazji na spalenie trochę kalorii i „melexy” działają na pełnych obrotach, spokojnie zarabiając na swoje utrzymanie. Trochę to smutne, bo droga do jaskini wymagająca nie jest, a widoczki po bokach - po prostu bezcenne.


Malownicze strumyki górskie, które płyną wzdłuż drogi do jaskini. 

Samo wejście do jaskini to nowoczesna infrastruktura ze wszystkim, czego turysta mógłby potrzebować (jest nawet kino dla oczekujących na wejście, w którym puszczany jest film o jaskini).  Przy kasie trwa walka o bilety. Kto nie zarezerwował z dużym wyprzedzeniem przez internet, ten ma małe szanse na zdobycie wejściówki. Jak na Kasprowym. Ale mimo tego ludzie próbują. Nie zraziła ich tabliczka BRAK BILETÓW przy parkingu, może da się jednak coś wytargować. Chociaż jeden. Co paręnaście minut słychać wezwanie przez głośniki do wejścia dla kolejnej grupy.



Teraz my. Ciepło ubrani, plecak zostawiony w szatni, można wchodzić.
Jaskinia przepiękna i bogate w różne formacje skalne, stalagmity, stalaktyty, stalagnaty oraz szczątki mniej czy bardziej prehistorycznych zwierząt. Na pewno pobudza wyobraźnię. Wyobraźnię naszego przewodnika to nawet za bardzo pobudza, bo wszędzie widzi przypominające to czy tamto kształty (najczęściej w kontekście religijnym- samych Matek Boskich naliczył chyba z kilkanaście). Trochę psuje klimat wylany na podłoże beton, dzięki któremu jaskinia ma status obiektu bez barier, oraz fakt, że poszczególne elementy jaskini przewodnik podświetla tylko na czas, kiedy o nich opowiada, a potem gasi podświetlenie i przechodzi do następnego punktu programu. Niestety ci, którzy idą na końcu peletonu, często nie mają szans już zobaczyć tych wspaniałości.





WIĘCEJ INFORMACJI O OBIEKCIE

KLETNO – STARA KOPALNIA URANU

Wyjście z jaskini, z górki na parking, a potem znowu pod górkę do następnej atrakcji- nieczynnej kopalni uranu. To tylko niecały kilometr z dolnego parkingu, zatem szkoda fatygować samochodu. To nie jest długie zwiedzanie. Niecałe 400 m z istniejących 37 km korytarzy tej kopalni. To jakieś 40-45 minut głównie słuchania wykładu o fluorytach, ametystach, kwarcach, rudach uranu i innych minerałach.  Są też eksponaty dotyczące górnictwa, ale przewodnik raczej nie zwraca na nie naszej uwagi.







WIĘCEJ INFORMACJI O OBIEKCIE 

LĄDEK ZDRÓJ – RYNEK

W drodze do kolejnego obiektu na liście zajrzeliśmy na rynek Lądku Zdrój, który jest zabudowany typowym dla Dolnego Śląska renesansowo – barokowymi  kamienicami z podcieniami i dużym neorenesansowym ratuszem po środku. Niestety, jak wszędzie, i tu widać brak pieniędzy na renowację i utrzymanie zabytków.
                     


Chciałbym przy okazji napisać parę słów o owych wspomnianych wcześniej podcieniach, które niewątpliwie nadają uroku rynkom starówek miejskich. Nie każdy przechadzający się w cieniu tych podcieni wie, jaką pierwotnie pełniły funkcję, a temat według mnie jest dosyć ciekawy.
Planując centralne place miast dawni urbaniści i architekci borykali się z problemem straganów, które zalegały ze swym towarem na placach. Wszak z jednej strony rynek był reprezentacyjnym miejscem miasta który miał świadczyć swym splendorem o bogactwie miasta, a z drugiej strony nie można było odmówić kupcom prawa sprzedaży swych towarów na najlepszej miejscówce w mieście. (zwłaszcza, że miasto miało z tego niezły zysk) Zatem jak pogodzić reprezentacyjne funkcje rynku z bazarowymi budkami zbitymi z desek? Jak się domyślacie, rozwiązaniem tego problemu okazało się zepchnięcie straganów z placu pod arkady podcieni budynków stojących dookoła. W ten sposób zyskiwało miasto, ciesząc się odzyskaniem placu i zyskali kupcy, bo na ich głowę i towary nie padał deszcz.
Był jeszcze problem z towarami uciążliwymi. Mało świeże ryby było czuć na kilometr, tak samo jak krowy czy konie, które mając za nic powonienie ludzkie, po prostu robiły sobie kupy tam, gdzie stały. Tu rozwiązaniem okazało się zaplanowanie w układzie miasta mniejszych rynków położonych niedaleko rynku głównego, ale na tyle daleko, by zapach z nich nie dolatywał do ratusza miejskiego.

Z resztą i do dzisiaj się spotyka stragany rozłożone w podcieniach rynku starówek miejskich. 

OŁDRZYCHOWICE KŁODZKIE – PAŁAC

Przy samej drodze zobaczyliśmy pałacową bramę. Zniszczoną i zaniedbaną, podobnie jak i sam opuszczony klasycystyczny pałac który znajduje się tuż za nią. „Misterne” skrzydło bramy oraz okoliczne budynki wskazują na to że jakiś czas temu zapewne mieścił się tu PGR.
         
 /foto pochodzi z dolny-slask.org.pl/
 Pałac w lepszych czasach   




Kolekcja herbów pałacowych 

Tyły pałacu

Uwagę zwracają pseudo okna namalowane na elewacji, które miały pomóc w utrzymaniu porządku architektonicznego. Raczej nie spotykany za często zabieg.  


Hol pałacu z tajemniczą dziurą po środku. Nie odważyłem się zapuszczać dalej  

Zatem to kolejny obiekt, który po zmianach ustrojowych nie miał tyle szczęścia, by znaleźć nowego właściciela, który potrafiłby o niego zadbać. Może jest niezbyt urodziwy, ale przecież jak każdy zabytek zasługuje na opiekę. Co prawda państwo zabezpieczyło pałac przed osobami postronnymi, (mało skutecznie) ale nikt już nie znalazł pieniędzy by naprawić choć dach.
Ciekawostką, którą wyczytaliśmy dopiero później, jest fakt, że w tym niepozornym pałacyku w latach 1767 - 1848 przebywał John Quincy Adams - prezydent Stanów Zjednoczonych. No kto by pomyślał.  

         
ŻELAZNO – PAŁAC

Kolejny-tym razem całkiem urodziwy- pałacyk, na widok którego serce rośnie. Został zamieniony na hotel i stanowi kolejne miejsce do wypicia kawy w otoczeniu pałacowego luksusu. Widać też choćby z ulotek, że obecni właściciele dobrze żyją z przedwojennymi spadkobiercami tego majątku.

Pałac od frontu cieszy oko. Trochę mniej trylinka z czasów PRL u która  dziś tu trochę nie pasuje. 

Pałac od frontu w XIX wieku. Jeszcze bez prawego skrzydła.

Wejście do pałacu / hotelu 

No pałac od tyłu wraz z zabudowaniami gospodarczymi które czekają na swoją kolej do remontu .


Nie zwiedziliśmy pałacu od środka. Przecież to hotel. A jak potem wyczytaliśmy w internecie, była taka opcja jak zwiedzanie. Nauczka na przyszłość by sprawdzać takie rzeczy.   



Kolejne miejscowości już niedługo w następnym odcinku naszej dolnośląskiej wyprawy!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Niemcy- część 2 (Drezno)

Lubuskie- część 9 (Szydłów - zapomniana wieś, zaginiona twierdza)