Malta- część 1 (Saint Julian's)

Malta od dawna była celem naszej wyprawy. Z różnych przyczyn musieliśmy podróż tę odkładać, aż wreszcie pewnego ponurego, marcowego dnia różowy samolocik zabrał nas na południe Europy, do miejsca, gdzie nigdy nie pada śnieg. Wybór terminu nie był przypadkowy- jako, że interesuje nas zwiedzanie, a nie leżenie na plaży, staramy się trafiać w sezony mniej oblegane przez turystów; poza tym maltańska pogoda wiosną dopiero się rozpędza i oferuje przyjemne 20-25 stopni, a nie tropikalne 35 typowe dla okresu letniego.

Przed wylotem poczytaliśmy nieco o tym kraju i dowiedzieliśmy się, że:
- jest najmnjszym krajem Unii Europejskiej i należy do najmniejszych państw świata (łącznie 316 km kwadratowych),
- jest najdalej na południe wysuniętym państwem Europy i, co ciekawe, leży bardziej na południe niż niektóre stolice krajów afrykańskich (np. Algier czy Tunis- sprawdźcie sami!),
- technicznie rzecz biorąc kraj położony jest na archipelagu wysp, ale tak naprawdę prawie 80% powierzchni i 90% ludności to wyspa Malta, reszta to wyspa Gozo, Comino oraz kilka maleńskich niezamieszkanych wysepek,
- językami urzędowymi są maltański i angielski (co wynika z historii Malty, która jeszcze do 1964 roku była brytyjską kolonią)
- choć ludność Malty to niecałe pół miliona osób, przez wyspę co roku przetacza się fala prawie 2 milinów turystów. Jak łatwo się domyslić, turystyka jest głównym źródłem dochodów kraju
- około 96% ludności Malty to katolicy i jak na tak mały kraj jest tu zaskakująco dużo kościołów, bo aż 359. Wychodzi na to, że statystycznie na każdym kilometrze kwadratowym znajduje się ponad jeden kościół (co oczywiście tak nie działa, bo w stolicy ich zagęszczenie jest większe, a na prowincji mniejsze).

Dopiero później, już podczas pobytu na wyspie, zaczęliśmy uzupełniać powyższą listę, bawiąc się w "czego Malta nie posiada". A zatem nie posiada: rzek, gór, linii kolejowych, dużych zwierząt (największe to krowy i osły), śniegu, jezior, lasów, tramwajów, tradycyjnych strojów ludowych.... Co za ciekawy kraj.....

Już na lotnisku okazało się, że nasz lot na Maltę jest pierwszym z Katowic. To fajne uczucie być pionierami! Ale z drugiej strony nurtowało nas pytanie, czy pilot aby na pewno trafi w lotnisko na tak małej wyspie...

Linie lotnicze postanowiły uczcić nowe połączenie okolicznościowym tortem (mniam!)

Główna wyspa kraju- Malta- mieści się na jednej fotce

A tu Comino i Gozo, kolejne wyspy archipelagu maltańskiego. Z Maltą łączą je regularnie kursujące promy.

Międzynarodowe lotnisko Malta Luqa budzi nieco arabskie skojarzenia 

Inauguracyjny lot z Polski witano także na Malcie- panie w pseudo-ludowych strojach wręczały nam goździki i muffinki, a całości towarzyszyły dźwięki akordeonu. 


Nasze pierwsze wrażenia na wyspie były bardzo przyjemne- ciepło, dużo słońca, palmy. Nasza trasa wiodła do St. Julian's- jednego z maltańskich zagłębi turystycznych, gdzie stał nasz hotel. Szybko zorientowaliśmy się, że część wyspy leżąca w pobliżu stolicy jest bardzo gęsto zabudowana, w większości jasnymi domami z kamienia, których bardzo częstym elementem są okiennice lub rolety. Ma to oczywiście sens, bo pozwala choć trochę bronić się przed intensywnym letnim słońcem. Całość budzi luźne skojarzenia z krajami arabskimi i nie są one takie całkiem nieuzasadnione. W swojej długiej, ponad 5000-letniej historii, Malta zasiedlana była przez Sycylijczyków, Fenicjan, Kartagińczyków, Rzymian, zahaczył o nią św. Paweł, była pod władaniem Konstantynopola, Arabów, Normanów, zakonu Joannitów, Francuzów, Brytyjczyków, aż wreszcie stałą się niepodległym krajem. Ślady tak skomplikowanej historii widoczne są do dziś w różnych aspektach maltańskiej codzienności, w zabudowie, w wyglądzie mieszkańców (bardzo często niscy i śniadzi) i w języku maltańskim, brzmiącym jak skrzyżowanie arabskiego, włoskiego i angielskiego. Spadkiem po czasach kolonii brytyjskiej jest też ruch lewostronny.

Palmy i słońce!!!!! Cóż za piękny widok w połowie marca.

Kaktus mi tutaj wyrośnie....

Ta wieża po lewej to jeden z najwyższych budynków na wyspie. Zabawne. 

Dominuje biel i beż. Widać też charakterystyczne dla tutejszych kamienic drewniane wykusze i okiennice. 

I jeden z kościołów. Na Malcie kościoły są wszędzie. 

Kolejny charakterystyczny dla maltańskich budynków element- figury świętych na narożnikach domów, przy drzwiach i w bramach

Maltańczycy wiedzą, że zaaferowani tysiącem spraw turyści niekoniecznie zwracają uwagę na tak przyziemne sprawy, jak ruch uliczny. A większość turystów pochodzi z krajów u prawostronnym ruchu drogowym. Dlatego przed przejściami przez ulicę spotyka się takie gigantyczne instrukcje.

Jeden z zabytkowych autobusów nadal krążących po drogach Malty.

I jeszcze jedno skojarzenie z kulturą brytyjską- bardzo charakterystyczne budki telefoniczne


Samo miasteczko St. Julian's (malt. San Ġiljan) to dawna osada rybacka położona nad zatoką Spinola Bay. Choć obecnie dominują tutaj zwarte domy, kamienice i hotele, nad zatoką nadal znajduje się mała przystań i cumuje wiele łódek o typowo rybackim przeznaczeniu. Zejście do morza jest tu niebezpieczne, skaliste i nie ma mowy o kąpieli. W północnej części miasteczka wyrosło natomiast spore centrum handlowe oraz zagłębie dyskotekowo-barowe stanowiące centrum nocnego życia wyspy (akurat ten aspekt maltańskich wakacji nas nie interesował, ale i tak wybraliśmy St. Julian's z uwagi na jego położenie blisko pełnej zabytków Valetty). 

Przy okazji spaceru brzegiem morza odkryliśmy też pierwszą z maltańskich pułapek- choć wszystko wydaje się blisko, odległości znacznie rosną, gdy idzie się wzdłuż morza. Brzeg jest bardzo kręty, a promenada wiernie odzwierciedla jego fantazyjne kształty. Wzdłuż promenady wiedzie główna droga, łącząca miasteczka St. Julian's i leżące tuż za nim miasteczko Sliema ze stolicą Valettą. Droga ta jest wiecznie pełna samochodów i zakorkowana, bo nie bardzo istnieje dla niej alternatywa. Natomiast jeśli jest się pieszo i chce się znacznie skrócić drogę, warto jest zaopatrzyć się w choćby schematyczną mapkę i iść bocznymi ulicami łączącymi wybrane punkty.

Rzuciła nam się także w oczy bardzo fajna rzecz, a mianowicie niesamowicie przyjazny stosunek tubylców do kotów. Nie dosyć, że futrzaki spokojnie przechadzają się po nabrzeżu i dopraszają się o rybie kąski, to w samej miejscowości przygotowano dla nich miejsca  z dumnymi szyldami "Cat Village". Są tam poustawiane domki, zabawki, miski z jedzeniem i wodą oraz skrzynki na drobne datki od przechodniów. Widok tyleż rozczulający, co zaskakujący, bo koty zamiast walczyć o swoje terytoria, mieszkają sobie zgodnie jak w blokowisku.


Przystań rybacka w Spinola Bay.

Charakterystyczna wąska ale wysoka nowoczesna zabudowa z jasnego kamienia

Jedno z głównych miejsc spotkań w St.Julian's- pomnik miłości, a na nim obowiązkowe kłódki zakładane przez zakochane pary

Kolejny kościół i nieco starsza maltańska zabudowa. Beżowy kamień był jak widać jedynym obowiązującym budulcem.

Maltańskie wieże kościelne bardzo często mają dwa zegary, z których tylko jeden pokazuje prawidłowy czas- drugi jest albo namalowany, albo nieczynny. Według tradycyjnego przekazu chodziło o to, aby zmylić czujność diabła, który- zdezorientowany- nie mógł zabierać na czas odchodzących dusz.

Tak wygląda większość wybrzeża w tej części wyspy. Wszędzie tabliczki ostrzegające już nawet nie przed kapielą, ale przed niebezpieczeństwem porwania przez wzburzone fale.

Mała piaszczysta plaża w północnej części S.Julian's (Paceville). Po prawej stronie widać kasyna.

Jeden z kocich pomników w St. Julian's. A na horyzoncie widać las żurawi budowlanych- to szybko rozrastająca się baza turystyczna.

Kolejny koci pomnik, tym razem przy przystani w Spinola Bay



Które to pluszaki, a które koty? ;-)

Widok z okna hotelowego o poranku- bezcenny!!!!



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Niemcy- część 2 (Drezno)

Lubuskie- część 9 (Szydłów - zapomniana wieś, zaginiona twierdza)