Portugalia - część 1 (Cabo da Roca - Mafra)

Opowieść o Portugalii rozpoczniemy nietypowo, bo od końca. A dokładnie rzecz biorąc od końca Europy. Później natomiast zajrzymy do najdziwniejszego pałacyku myśliwskiego świata. Zaczynamy!


CABO DA ROCA
W zasadzie przylądek Cabo da Roca nie wpisuje się w nasze zwyczajowe trasy podróży. Nie ma tam wymyślnej architektury ani historycznych wykopalisk. A jednak punkt ten był jednym z absolutnych "must" w planie naszej wycieczki objazdowej po Portugalii. Zajrzeliśmy tam w drodze z Lizbony na północ kraju.

Cabo da Roca to nic innego, jak najbardziej na zachód wysunięty punkt kontynentalnej Europy. Mało tego, jeszcze w XIV wieku wierzono, że strome klify Cabo da Roca stanowią krawędź świata! Fajnie móc sobie powiedzieć, że się tam było. Szczególnie, że miejsce jest pełne majestatycznego uroku, a widoki w słoneczny dzień tak cudne, że nie żałowaliśmy ani minuty z pobytu na przylądku. 

Latarnia morska na Cabo da Roca pochodzi z 1772 roku i była pierwszą latarnią wybudowaną w Portugalii. Wznosi się 150 metrów nad oceanem. Jest czynna do dziś, a jej światło widać na morzu z odległości ponad 40 kilometrów.

Przy latarni znajduje się spory bezpłatny parking i sklep z pamiątkami, dalej szeroka ścieżka prowadzi na skraj klifów. 

Zabawny widok na parkingu- wszystkie samochody tu stojące pochodziły z wypożyczalni.

Kamienny obelisk symbolicznie wskazuje "miejsce, w którym ląd się kończy a morze zaczyna".

Tablica na obelisku ze współrzędnymi geograficznymi Cabo da Roca.



Dostępny dla turystów taras widokowy jest ogrodzony płotem, aby zminimalizować ryzyko wypadku. Jednak jak widać po wydeptanych śladach, zawsze znajdą się ludzie, którzy są gotowi na ryzyko w imię super-fotki. 

Inne ścieżki zabezpieczone już nie są, ale pewnie dlatego, że oficjalnie nie ma w tamtym miejscu tras turystycznych. Niestety co jakiś czas zdarzają się wypadki śmiertelne z udziałem turystów, którzy zbyt zbliżają się do krawędzi "końca świata".



Informacje praktyczne:
- najłatwiejszy dojazd jest oczywiście samochodem, trzeba kierować się na wioskę Azoia i dalej jechać za znakami. Trasa alternatywna nie istnieje, ponieważ teren półwyspu jest parkiem narodowym.
- parking i wstęp na Cabo da Roca są bezpłatne, na pobyt warto zarezerwować sobie około godziny.
- na Cabo da Roca dojechać można także autobusem nr 403, który jeździ między Cascais a Sintrą (kurs co godzinę między 9 a 17). 


MAFRA
Pałac Królewski w Mafrze był jednym z największych zaskoczeń podczas naszych pierwszych dni w  Portugalii, przy czym z jakichś niewytłumaczalnych powodów o mało go nie przegapiliśmy. Na szczęście potężne czapy pałacowych wież na tyle sugestywnie wskazywały na obecność czegoś ciekawego, że zjechaliśmy z obranej drogi, żeby sprawdzić cóż to za atrakcja się za nimi kryje. Ach, mocno plulibyśmy sobie w brodę, gdybyśmy tego nie uczynili!

Wszystko, co widać na tym zdjęciu, to fronton pałacu w Mafrze. 

Niestety, jak byśmy się nie starali, zawsze kawałek zostawał poza kadrem. Trudno się dziwić- zbudowana z wapienia fasada pałacu ma 220 metrów długości. To największy pałac w Portugalii (podejrzewam, że również jeden z największych budynków w tym kraju), a także jeden z największych pałaców królewskich w Europie. Architektonicznie mamy tu barok i neoklasycyzm.

W akcie desperacji posłużyłam się zdjęciem z Wikipedii (źródło), aby uświadomić Wam o jakim gigancie mowa.

Centralna część pałacu to bazylika, wokół której symetrycznie układa się reszta bryły. Tak naprawdę początkowy zamysł budowy ograniczał się do tej części, ale potem ktoś się rozpędził i zaprojektował duuuużo więcej...

A owa bryła proszę państwa w całości wygląda tak. Jakieś 1.200 pomieszczeń, 4.700 drzwi i okien oraz 156 ciągów schodów. Obłęd w najczystszej postaci. 


Zanim przejdziemy do zwiedzania pałacu, kilka słów, z czym właściwie mamy tu do czynienia. Pałac w Mafrze był wotum od złożonym przez króla Portugalii Jana V w podzięce za szczęśliwe narodziny pierwszej córki. W zasadzie królewska obietnica dotyczyła klasztoru, i faktycznie rozpoczęto od kaplicy. Później jednak królewski apetyt wzrósł. Budowla powstawała od roku 1717 przez 13 lat, a potem przez kolejnych kilka dziesięcioleci była upiększana i modernizowana. Przy budowie pracowało ponad 70 tysięcy robotników i artystów nadzorowanych przez 7 tysięcy żołnierzy, prace finansowano za pomocą złota i diamentów pochodzących z Brazylii, która była wtedy portugalską kolonią. Najlepsze jest jednak to, że królowi efekt końcowy nie przypadł do gustu- uznał go za byt ponury i nigdy na stałe w Mafrze nie zamieszkał, co sprawiło, że ten gigantyczny pałac stał się oficjalnie drugą królewską rezydencją, a w praktyce... pałacykiem myśliwskim. Serio. No cóż, kto bogatemu zabroni. Swoją drogą król podczas budowy Mafry o mało nie zbankrutował, więc nie starczyło już środków ani chęci na odpowiednio godne wyposażenie ogromnych wnętrz.

Właśnie dlatego pałac w Mafrze zwiedza się bardzo dziwnie. Kilometry pokojów ułożonych w amfiladzie, o pięknie zdobionych ścianach... ale pustych albo urządzonych bardzo minimalistycznie. Naprawdę "pałacowo" wyglądają tylko apartamenty przeznaczone dla króla i dla królowej. Ale tu też ciekawostka- położone zostały po dwóch przeciwległych stronach pałacu, więc dzieliło je jakieś 200 metrów. Kiedy król opuszczał swoje apartamenty i udawał się w odwiedziny do królowej, uprzedzano ją o tym dźwiękiem fanfary. Sami zobaczcie, jak wygląda to w rzeczywistości. 

Sala tronowa.




W tym pałacu naprawdę można się zmęczyć, żeby dokądkolwiek dojść.







Wanna- jak na tamte czasy supernowoczesny wynalazek.

A tu mniej nowoczesna, ale równie potrzebna toaleta pokojowa. Jak łatwo się domyślić, zawartość naczynia wynoszona była przez służbę.


W niektórych pałacowych komnatach ustawiono przedmioty bezpośrednio nawiązujące do jego roli jako pałacyku myśliwskiego. W okolicznych lasach rodzina królewska bardzo chętnie urządzała polowania będące też okazją do spotkań towarzyskich. 

Tzw. sala trofeów. Taka dekoracja dziś może oburzać, kiedyś stanowiła pożądany wystrój pałaców (pamiętacie Salę Kamienną w niemieckim Moritzburgu? TUTAJ)




Jak dla nas najważniejszą z atrakcji pałacu była ogromna biblioteka w stylu rokoko, gdzie znajduje się ponad 36 tysięcy oprawionych w skórę książek i rękopisów, w tym dzieła kluczowe dla literatury portugalskiej. Przyznam, że zdążyliśmy się już trochę naspacerować po kilometrach korytarzy, zanim tam dotarliśmy, bo biblioteka znajduje się dokładnie na końcu trasy zwiedzania. Za to efekt- marzenie!






Przewrotnie, pałac w Mafrze był swego czasu symbolem potęgi rodu królewskiego, ale później stał się także pośrednio przyczyną upadku monarchii, jako kłujący w oczy dowód przepychu niewspółmiernego do ubóstwa klas niższych. Ostatni król Portugalii, Manuel II (w pełnej formie: Manuel Maria Filipe Carlos Amélio Luís Miguel Rafael Gonzaga Xavier Francisco de Assis Eugénio de Bragança) spędził tutaj ostatnią noc przed wygnaniem z kraju w 1910 roku. Ot, taki chichot historii.


Łoże, w którym Manuel II spędził ostatnią noc na portugalskiej ziemi.


Z pałacu przechodzimy do bazyliki. Jest ona zbudowana na kształcie krzyża, ozdobiona oszałamiającą ilością różowego i białego marmuru oraz potężną kolekcją rzeźb i obrazów. Oczywiście skarby te nie pojawiły się w świątyni od razu, były uzupełniane latami przez kolejnych właścicieli.

Pośród korynckich kolumn nad wejściem umieszczono rzeźby św. Dominika i św. Franciszka (o tym ostatnim poczytacie TUTAJ w naszym materiale z Asyżu). Natomiast w obu wieżach znajdują się karyliony, czyli zespoły dzwonów, złożone z prawie stu elementów.

To zdjęcie zrobione zostało z pałacowego piętra, gdzie król i królowa zbudowaną mieli specjalną lożę, aby móc uczestniczyć w nabożeństwie bez konieczności opuszczania pałacu.

70-metrowa kopuła bazyliki widziana od dołu. 

Główna nawa jest zaskakująco wąska (16,5 m), za to wysoka (21,5 m), nakryta sklepieniem kolebkowym. W bocznych łukach znajdują się kaplice.  

Ciekawa koncepcja powielonych organów. Jest ich w sumie sześć pozłacanych zestawów, największe piszczałki mają po 6 metrów wysokości.



Ślad po dawnym klasztorze franciszkanów, który mieścił się w kompleksie. W korytarzach ciągnących się dookoła trójkątnego dziedzińca na kilku piętrach umiejscowiono 300 cel zakonnych.



Na koniec jeszcze kilka widoczków z bocznych uliczek Mafry, stanowiących jakże zaskakujący kontrast dla monumentalnego pałacu. Dodam też, że w kawiarence po drugiej stronie ulicy naprzeciwko pałacu jedliśmy wyjątkowo pyszne pastel de nata (portugalskie babeczki z ciasta francuskiego wypełnione masą budyniową) - polecamy!






Informacje praktyczne:
- Mafra znajduje się niecałą godzinę drogi samochodem od Lizbony, inne opcje dojazdu znajdziecie TUTAJ
- obok pałacu znajduje się ogromny bezpłatny parking dla zwiedzających.
- Zwiedzanie możliwe jest codziennie oprócz czwartków, w godz. 09:30-17:30. Bilet wstępu kosztuje 6 euro, można płacić kartą.
- Oficjalna strona pałacu do znalezienia TUTAJ.


Komentarze

  1. Moim zdaniem przepisem na udany urlop jest wykupienie wycieczki w sprawdzonym biurze podróży.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście można i tak. My wolimy sami organizować sobie wyjazdy i ustawiać program pod swoje zainteresowania oraz możliwości czasowe.

      Usuń
  2. Kiedyś bardzo lubiłam zwiedzać, teraz raczej stawiam na relaks. Łódka, jezioro i nic więcej nie potrzeba mi do szczęścia. W głowie pojawił się nawet pomysł, aby kupić własną łódkę, ale dowiedziałam się, że przydać może się również przyczepa. Sprawdzałam i takie przyczepy podłodziowe pomorskie dostępne są u dystrybutor. Myślę, że taki dodatkowy koszt przy większej inwestycji nie jest już problemem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jedno z najpiękniejszych miejsc w Europie, Lizbona zapiera dech :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Niemcy- część 2 (Drezno)

Lubuskie- część 9 (Szydłów - zapomniana wieś, zaginiona twierdza)