Niemcy- część 2 (Drezno)


W dzisiejszym odcinku zaglądamy za naszą zachodnią granicę, do samozwańczej "Florencji północy", miasta pełnego barokowych zabytków.... które tak naprawdę nie są zabytkami w ścisłym znaczeniu tego słowa. Do miasta, które karmi nas iluzją. Oto przed nami położona raptem 120 km od polskiej granicy stolica Wolnego Kraju Związkowego Saksonii, Drezno (niem. Dresden).

Zacznijmy od bardzo krótkiej historii Drezna. Wstęp ten jest konieczny aby zrozumieć, dlaczego wygląda ono obecnie tak, jak wygląda, ale aby Was nie zanudzić, postaram się go maksymalnie ograniczyć. Wszystko zaczęło od słowiańskiej osady, której nazwa pochodziła prawdopodobnie od słowa "Drežďany" (mieszkańcy bagien) zbudowanej w dolinie rzeki nazywanej dziś Łabą (niem. Elbe). Drezno jako miasto zaczyna pojawiać się w dokumentach z początków XIII wieku. Kluczowy dla jego rozwoju stał się wiek XV, gdy zostało stolicą Elektoratu Saksonii, wtedy to Drezno wypiękniało i znacznie zwiększyło swój teren. Z polskiego puntu widzenia bardzo istotny jest przełom wieków XVII/ XVIII, gdy naszym krajem rządzi pochodzący z Saksonii król August II Mocny- na ten czas Drezno staje się jedną z dwóch stolic państwa sasko-polskiego i jak zobaczycie, ślady tych czasów nadają mocny koloryt obecnemu kształtowi miasta. Od końca XIX wieku Drezno wchodzi w skład Niemiec. W czasie II wojny światowej zostaje dokumentnie zburzone nalotami dywanowymi, po wojnie jako morze ruin wchodzi w skład radzieckiej strefy okupacyjnej, a później- tak jak cała Saksonia- staje się częścią Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Część zabytków zostaje na przestrzeni dziesięcioleci odbudowana, reszta trwa w postaci ruin. Pojawia się zabudowa typowo socjalistyczna. Po zjednoczeniu Niemiec Drezno zostaje stolicą Wolnego Kraju Związkowego Saksonii. Rozpoczyna się rewitalizacja zabytkowego centrum, która trwa do dzisiaj. 

Co jest starsze- barokowy w stylu pawilon Zwingeru czy nowoczesne budynki w tle? Choć trudno w to uwierzyć, wszystko, na co tu patrzymy, budowane było w podobnym czasie-już po II wojnie światowej. Opowiemy Wam oczywiście, jak do tego doszło.

Herb Wolnego Kraju Związkowego Saksonii. 


Na zwiedzanie Drezna mieliśmy około półtorej dnia i ten czas okazał się w zupełności wystarczający. Z jednym jednak zastrzeżeniem- nie zależało nam na galeriach obrazów, ogrodzie zoologicznym, zabytkowych kolejkach linowych ani operze. Cele naszej wyprawy były dwa- zobaczyć, jak wygląda słynna odbudowana starówka i znajdujące się w jej okolicy obiekty, a także zajrzeć do Muzeum Bundeswehry. I oba te cele zostały zrealizowane.

Dreźnieńska Starówka
Na teren, który nazwać można starówką, weszliśmy od strony placu noszącego nazwę Stary Rynek (Altmarkt) i protestanckiego kościoła św. Krzyża. Jego 94-metrowa wieża jest znakomitym punktem orientacyjnym i to na nią kierowaliśmy się idąc w stronę starówki od strony głównego dworca kolejowego.

Widoczny po prawej stronie kościół św. Krzyża- największy kościół Drezna i Saksonii- miał bardzo burzliwą historię i wiele razy trzeba było podnosić go z ruin. Ostatni raz został poważnie zniszczony podczas bombardowań w 1945 roku, 10 lat później doczekał się odbudowy zewnętrznej, natomiast wnętrze do dziś pozostaje wyjątkowo proste i skromne.

Kwintesencja Drezna na jednej fotografii. Po lewej odbudowane po wojnie już w nowoczesnym stylu kamienice, w tle zabytki wzniesione w stylu barokowym, a po prawej socjalistyczny klockowaty Kulturpalast (Pałac Kultury). Całości dopełniają abstrakcyjnie wyglądające błękitne rury.

Przed wejściem na barokową starówkę przechodzimy obok Kulturpalast (Pałacu Kultury) zbudowanego za czasów NRD. 

Na uwagę zasługuje typowa dla czasów socjalistycznych mozaika. Cóż za uczta dla oka! Marks i Engels, Prusacy gnębiący lud chłopski, Lenin, wyzwoliciele z Armii Czerwonej, sojusz chłopsko- robotniczy, symbole ZSRR i NRD, napisy w stylu "my jesteśmy zwycięzcami historii".... niesamowity świadek minionej epoki. Mieliśmy okazję przyjrzeć się temu dziełu bardzo wnikliwie, bo (uwaga, reklama!) w kawiarni naprzeciwko podawana jest najlepsza mrożona czekolada, jaką kiedykolwiek piliśmy- polecamy!


Tutaj wypada zatrzymać się chwilę dłużej i wyjaśnić założenie, jakie przyjęto podczas powojennej odbudowy Drezna. Trzeba pamiętać, że po nalotach dywanowych wszędzie widać było morze ruin (coś jak w powojennej Warszawie). Centrum całego w ruinach nie można było zostawić, odbudowa wszystkiego w stylu barokowym był niemożliwa ze względów finansowych i technologicznych. Z drugiej jednak strony część zabytków stanowiła o tożsamości historycznej miasta i trudno sobie było wyobrazić, że miałoby ich nie być. Zdecydowano zatem o rekonstrukcji najważniejszych budowli. Szczęśliwy los na loterii wygrały zatem na przykład most Augusta (odbudowa ukończona w 1949), wspomniany wcześniej kościół św Krzyża (1955), pałac-galeria Zwinger (1963), katedra św. Trójcy (1965), Opera (1985) i kilkanaście innych obiektów. Jak widać, proces odbudowy rozciągnięty był w czasie na dekady, bo pochłaniał ogromne fundusze i w niektórych przypadkach postępował bardzo powoli. Jako ostatni odbudowy doczekał się kościół Marii Panny, który ponownie otwarto w 2005 roku. Pozostałą część starego miasta zabudowano w stylu nowoczesnym, ale- co ciekawe- postanowiono wiernie trzymać się dawnego układu ulic, odwzorowując nawet historyczne rozmieszczenia kamienic.

Panorama powojennego Drezna. 

Część z tych ruin do dzisiaj pozostała ruinami. Tutaj widać, jak odkrywane są dawne fundamenty, aby rozpoczynającą się budowę osadzić w tych samych ramach. 

Wejście na ścisłą starówkę- po prawej kamienice w stylu współczesnym, po lewej barok. 

Odtworzono nawet dawne przejścia między budynkami. 

Choć było jeszcze przed sezonem, na starówce już robiło się tłoczno.


Dziedziniec Zamku Rezydencyjnego udostępniony zwiedzającym w 2004 roku- obecnie znajdują się tutaj muzea z cennymi dziełami sztuki złotniczej, rzeźbiarskiej i jubilerskiej. Strona muzeum TUTAJ.



Trzeba przyznać, że jak już rekonstruowano, to porządnie i z dbałością o szczegóły.

Takich tarcz herbowych z inicjałami znajdziemy w Dreźnie mnóstwo. AR to przecież nikt inny jak Augustus Rex, sasko-polski król August II Mocny.

Zamek- główna rezydencja Wettynów (po prawej) i kościół katedralny widziane od strony Placu Teatralnego.

Przejście z zamku do kościoła katedralnego. Jak widać, król i jego najbliższe otoczenie nie musieli się obawiać, że zamoczą buciki. 

Niestety, w związku z obchodami Bożego Ciała nie udało nam się zobaczyć w środku kościoła katedralnego. Zobaczyliśmy za to współczesnych członków zakony krzyżackiego (to ci w czarnych płaszczach), joannickiego (białe płaszcze) i niezidentyfikowanego trzeciego (zielone płaszcze ze złotym dwugłowym orłem) szykujących się do procesji. 


Zwróciliście uwagę na nietypowy kształt katedry św. Trójcy (Hofkirche)? Wygląda, jakby ktoś jedną budowlę postawił na drugiej, trochę jak w piętrowym torcie weselnym. Więcej o katedrze poczytacie TUTAJ.


Słynna Opera Sempera (Semperoper). Tak, to też jest kopia zbudowana architektonicznie dokładnie według oryginalnego projektu, której budowę ukończono w 1985 roku. Pierwsze przedstawienie odbyło się w niej równo 40 lat po dniu, w którym runęła. Niestety wojna nie była to ostatnią katastrofą, która dotknęła ten budynek- w 2002 roku podczas powodzi wezbrana Łaba wyrządziła tu szkody rzędu 27 milionów euro. Przed operą stoi pomnik króla Saksonii Johanna Wettyna.

Pomnik jak pomnik, ale ma ciekawe detale. 

Widoczna z tyłu nowoczesna część opery mieści salę prób i pomieszczenia administracyjne. 

Tuż obok Opery znajduje się najsłynniejszy zabytek Drezna- Zwinger. Jest to rokokowy zespół pałacowy będący siedzibą Augusta II. Nazwa pałacu pochodzi od niemieckiego słowa "zwischen" (pomiędzy), ponieważ kompleks ten zbudowany został pomiędzy wewnętrznymi a zewnętrznymi murami obronnymi miasta. Oryginalnie kompleks zbudowany został w 1709 roku na zlecenie słynącego z zamiłowania do luksusu króla Augusta II. Przepych pałacu był tym większy, że August miał nadzieję na objęcie tronu po cesarzu Niemiec Józefie i szykował sobie godną tak potężnego władcy rezydencję.


Zwinger to bardzo lekka konstrukcja, składająca się z rozmieszczonych na planie prostokąta pawilonów połączonych zabudowanymi galeriami. Obecnie znajduje się tutaj muzeum prezentujące obrazy mistrzów malarstwa. Więcej dowiecie się z oficjalnej strony obiektu TUTAJ.

Najsłynniejszy obraz wystawiany w Zwingerze- "Madonna Sykstyńska" Rafaello Sanzio. Tytuł pewnie niewiele Wam mówi, ale popatrzcie na te aniołki na dole, zna je przecież chyba każdy!


Brama Koronna, a na niej kartusz herbowy I Rzeczpospolitej i królewska korona związane oczywiście z Augustem II Mocnym.


Bogate zdobienia odtworzono praktycznie od zera, bo Zwinger został całkowicie zniszczony podczas nalotów dywanowych w lutym 1945r.

Podniesiony z gruzów budynek Sądu Najwyższego Saksonii. Po lewej stronie widać schody prowadzące na tarasy widokowe nad Łabą.
źródło zdjęcia: internet
Wzdłuż Łaby ciągną się tzw. tarasy Brühla, czyli odbudowana w latach 90-tych XX w. promenada widokowa stanowiąca trasę spacerową wzdłuż najważniejszych zabytków starego miasta. 


A tu kolejny charakterystyczny dla Drezna zabytek (oczywiście z naszym szczęściem musieliśmy trafić na rusztowania!)- Fürstenzug, czyli Orszak Książęcy. Jest to malowidło ścienne wykonane pod koniec XIX wieku w celu upamiętnienia 800-letniej historii dynastii Wettynów. Przedstawiono na nim łącznie 94 osoby z różnych epok historycznych, wiernie pod względem historycznym odwzorowując szaty, zbroje, wyposażenie oraz znaki herbowe. 


Dzieło było początkowo wykonane techniką sgraffito, jednak nie jest to zbyt trwała metoda i obraz w związku z zanieczyszczeniem powietrza związkami węgla szybko zaczął niszczeć. Dlatego na początku XIX wieku przeniesiono go na kafle ceramiczne, zachowując wierne odwzorowanie oryginału. Co ciekawe, przetrwał bombardowanie Drezna. Obecnie jest to największy na świecie ceramiczny obraz ścienny (ma prawie 102 metry długości i 11 m wysokości).


Idąc cały czas prosto, dochodzimy do słynnego Frauenkirche- kościoła Marii Panny. Świątynia w stylu barokowym stanęła w tym miejscu w roku 1743. Po bombardowaniu w lutym 1945 roku została z niej tylko kupka gruzów. Do 1993 roku nic się w tej kwestii nie zmieniło, uporządkowano tylko otoczenie i odbudowano stojący przed kościołem pomnik Martina Lutra, a ruiny oficjalnie nazwano "pomnikiem przeciwko wojnie". Miał on upamiętniać mieszkańców miasta, którzy zginęli podczas nalotów i nie mieli swoich grobów. Rozpoczęta pod koniec XX wieku i budzca wiele emocji rekonstrukcja pochłonęła 193 miliony euro. Do odbudowy fasady użyto ponad 3500 oryginalnych elementów (widać je wyraźnie, gdyż są ciemniejsze od nowego budulca). Więcej o historii i odbudowie Frauenkirche poczytać możecie TUTAJ.

źródło zdjęcia: internet
Tak wyglądał Frauenkirche tuż po wojnie.

Ku pamięci i przestrodze przed kościołem symbolicznie zostawiono jeden z oryginalnych fragmentów nie wykorzystany podczas odbudowy.


Nowy Rynek (Neumarkt) znajdujący się przy Frauenkirche zabudowano kamienicami w nowoczesnym stylu. Oddano jednak wiernie ich historyczny układ. Nie jest to może najpiękniejsze rozwiązanie, ale chyba jedyny rozsądny kompromis między działaniem na rzecz zachowania wierności historycznej a współczesnymi możliwościami finansowymi.

Okolice Frauenkirche to obecnie pełna turystów okolica wypełniona restauracjami i barami.

Nawet w ścisłym centrum starówki znaleźć można ciągle puste place, na których odbudowa dopiero się zaczyna. 

Kolejny bardzo znany budynek- Albertinum, czyli XVI-wieczna zbrojownia, w której obecnie umieszczono Państwowe Zbiory Sztuki obejmujące epoki od romantyzmu do współczesności. Szczegóły znajdziecie na stronie muzeum TUTAJ.

A tutaj taka mała niespodzianka- tablica upamiętniająca pobyt w mieście Fryderyka Szopena.

Ha! Zastanawiacie się, co to jest? Nie, to nie gigantyczny meczet, choć na taki wygląda. Budynek ten nazywa się Yenidze i został wybudowany na początku XX wieku jako... fabryka tytoniu! Bogaty przemysłowiec Hugo Tietz dużo podróżował po Bliskim Wschodzie i miał taki kaprys, aby jego nowo budowana fabryka przypominała orientalny meczet w stylu neomauretańskim. Nazwa Yenidze pochodzi od regionu w Turcji, w którym uprawiano tytoń. Obecnie w budynku znajduje się m. in. restauracja oraz prywatne firmy. 


Muzeum wojskowo-historyczne Bundeswehry
Na którymś z podróżniczych blogów wyczytaliśmy twierdzenie, że muzeum to należy omijać "z przyczyn ideologicznych". Absolutnie nie podzielamy tej opinii. Muzeum Bundeswehry wydało nam się szczególnie ciekawe właśnie przez możliwość naocznego stwierdzenia, jak Niemcy podchodzą do historii swojej wojskowości. Zaskoczeniem jest już sam budynek- niby zabytkowy, a jednak nie do końca. Podczas ukończonego w 2011 roku remontu muzeum  ekscentryczny projektant Daniel Liebeskind w klasyczny pałacyk wbił szklano-metalową konstrukcję w kształcie klina. Jest to podobno przypomnienie o tragedii Drezna z lutego 1945 roku, kiedy odłamki bomb zrzucanych podczas nalotów dywanowych obróciły miasto w ruinę. Według innej interpretacji "nowy gmach ukazać ma także kontrast pomiędzy dumą militaryzmu (którą symbolizuje stary budynek), a konsekwencjami wynikającymi z takiej postawy. W tym przypadku 'ostrze Libeskinda' zadaje cios historycznej gloryfikacji rozbudowy potencjału militarnego państwa." (za portalem bryla.pl). 


W ażurowym "ostrzu Liebeskinda" znajduje się taras widokowy na Drezno.


Kształt budynku jasno sygnalizuje, jaki rodzaj wystaw znajdziemy w środku. Koncepcja polega na tym, aby połączyć nowoczesność z tradycyjnym podejściem do muzeów. Zwiedzanie calości to spore wyzwanie, zarówno czasowe, jak i percepcyjne. Na parterze i I piętrze znajduje się ekspozycja stała, ułożona chronologicznie, natomiast pozostałe piętra to ekspozycje podporządkowane konkretnym hasłom, np. zwierzęta na wojnie, wojna a muzyka itd. I o ile ekspozycja stała bardzo mi się podobała, o tyle wystawy tematyczne są co najmniej dziwne (na zdjęciach pokażę Wam dlaczego tak uważam). Całość komplikuje fakt, że eksponaty umieszczane są w gablotach ustawionych tak, że tworzą skomplikowany labirynt- trzeba być naprawdę czujnym, żeby nie przegapić sporej części wystawy albo nie chodzić w kółko. Inna sprawa, że jak na tak ogromny obiekt, ilość wystawionych eksponatów budzi lekki niedosyt, bo wydawałoby się, że można tu było pokazać znacznie więcej.

W środku zachowano klasyczną, zabytkową klatkę schodową...

... która ma się nijak do nowoczesnych hal wystawowych. Pomieszczenia obstawione są labiryntem takich gablot.w który trzeba się zagłębić, aby nie stracić chronologii. Jest to ciekawe wykorzystanie dostępnej przestrzeni, ale utrudnia zwiedzanie, bo brakuje czytelnych oznakowań

Jak widać, historia wojskowości potraktowana jest z dużym rozmachem czasowym.

A to ciekawe zostawienie- zbroja i broń palna. Choc wygląda to nieco dziwnie, historycznie jest jak najbardziej prawdziwe- krótką broń palną przytraczała do siodeł np. polska husaria w połowie XVIw.

Fajnie jest zobaczyć eksponaty, które noszą cechy autentyczności- właściciel tej pikielhauby zarobił niezłe ciosy szablą. Ciekawe, czy skończyło się tylko wstrząsem mózgu od siły uderzenia?

Jak muzeum, to muzeum, obrazy muszą być. W wielu gablotach pokazane było umundurowanie z różnych epok- jeśli nie było autentycznych strojów, to chociaż w taki sposób.

Krzyż Żelazny – pruskie, potem niemieckie odznaczenie wojskowe nadawane za męstwo na polu walki, a także za szczególne sukcesy dowódcze. W takim hurcie jeszcze go nie widziałam. 


Tutaj dochodzimy do niezbyt wygodnej dla Niemców epoki. Byliśmy bardzo ciekawi, w jaki sposób te czasy zostaną przedstawione. Trzeba przyznać, że dosyć obszernie i w miarę obiektywnie przedstawiono okres II wojny światowej, choć zabrakło na przykład choćby słowa o SS.

Jeden z polskich akcentów- kubek upamiętniający 100-lecie polskiej konstytucji, który wykopany został z gruzów po bombardowaniu przez Niemców Wielunia we wrześniu 1939r.

I kolejne eksponaty związane z atakiem na Polskę.

Ciekawostka- Mutterkreuz (Krzyż Matki)- odznaczenie nadawane w czasie II wojny światowej niemieckim kobietom, które oddały państwu co najmniej 4 synów. Widoczna na zdjęciu pani Schmidt odznaczona została takim krzyżem w stopniu złotym, bo oddała ojczyźnie aż 10 synów. Okazała się to być kiepska inwestycja- wróciło tylko pięciu, z czego trzech ciężko rannych.

Jak widać, na szczęście nie wszystkie eksponaty stoją w gablotach.

A tu już czasy płynącej miodem i mlekiem NRD. "Przyjaźń na zawsze"- jakże ironicznie to brzmi w kontekście dwóch państw, które już nie istnieją.

Jeszcze jeden obraz nawiązujący do wieczystej przyjaźni.

Ale jednak bez przesady. Przyjaźń przyjaźnią, a granicy trzeba pilnować.

Niektóre eksponaty umieszczono w zadziwiający sposób- ten śmigłowiec naprawdę znajduje się prawie pionowo na ścianie. Nie do końca wiadomo, po co, bo miejsca w ogromnych halach muzeum naprawdę nie brakuje.

Tutaj jedna z "nowoczesnych" ekspozycji. Nie dosyć, że podłoga idzie pod kątem w górę, to jeszcze wystawa polega na pokazaniu.... ułożonych na drewnianych paletach płyt chodnikowych. Te na pierwszym planie pochodzą z polskiego Wielunia. Ciekawe, jak znalazły się w dreznieńskim muzeum.

Wystawa szumnie opisana jako "zwierzęta na wojnie". Wielka pusta przestrzeń i podest z wypchanymi kilkunastoma zwierzętami. Żadnego komentarza, żadnych wojennych fotografii, wytłumaczenia roli poszczególnych gatunków w czasie wojny... nic. Cóż, moim zdaniem akurat w takich sytuacjach mniej niekoniecznie znaczy lepiej.

A oto eksponat, który stał się naszym faworytem. Jest on częścią niewielkiej, bo ograniczonej do jednej gabloty, wystawy tematycznej "wojsko a moda".


I mamy jeszcze wystawę na zewnątrz. Po ponad 2,5 godzinach spędzonych w budynku muzeum, taki spacer na świeżym powietrzu jest miłą odmianą. Wystawa pod gołym niebem także podzielona jest na dwie części- pojazdy wojskowe i instalacje artystyczne. I znowu dopadała nas myśl- dla kogo przeznaczony jest taki miks? Zainteresowani sztuką przez duże "SZ" wolą raczej pójść na wernisaż do galerii, a zainteresowani tematyką wojskową na tego typu dekoracje patrzą raczej z powątpiewaniem. Ale najwyraźniej nie znam się na najnowszych trendach muzealnictwa.

Parking zastawiony różnymi wersjami pojazdów zaczepno-obronnych to gratka dla miłośników militariów. Dziwi jednak, że pojazdów jest stosunkowo niewiele jak na flagowe muzeum Bundeswehry. Spodziewaliśmy się znacznie większej kolekcji, bo więcej eksponatów wystawione jest w dowolnie wybranym muzeum wojskowym w Polsce (np. w Kołobrzegu czy Drzeniowie).

To już jest tzw. sztuka. Napis z tyłu tejże instalacji artystycznej mruga kolorowymi światłami i wydaje dźwięki podobne do serii z karabinu maszynowego.

Kolejne dzieło sztuki. Jak mniemam rakieta bojowa ułożona z nagich manekinów. Dosyć czytelne przesłanie, ale do muzeum wojskowości pasuje jak pięść do nosa.

I jeszcze jedna rakieta, tym razem  owinięta czymś w rodzaju wielkiej prezerwatywy. W tym momencie odechciało się nam dalszego kontemplowania tzw. dzieł sztuki. 

W nagrodę za bycie grzecznym zwiedzającym otrzymujemy pożegnalny rzut okiem (niestety zza krat) na Drezno.


Na koniec kilka informacji praktycznych, które mogą się Wam przydać podczas zwiedzania miasta:

Dojazd: Do Drezna dostać się można na kilka sposobów. Około 9 km od miasta położone jest lotnisko Dresden-Klotzsche (DRS), do którego dociera kolejka podmiejska. Dostępne są także bezpośrednie połączenia kolejowe i autobusowe z Wrocławia. W przypadku dojazdu samochodem (bardzo wygodnego, bo z każdej strony do miasta prowadzi autostrada) należy mieć na uwadze ograniczoną ilość parkingów w centrum (wiele położonych w pobliżu starego miasta hoteli nie ma ich wcale albo pobiera wysoką opłatę). Dostępne parkingi i koszt sprawdzić możecie na przykład TUTAJ. My rozwiązaliśmy problem parkowania i sporych miejskich korków w ten sposób, że zdecydowaliśmy się na hotel oddalony o 20 minut spacerem od centrum, ale za to z bezpłatnym całodobowym parkingiem.

Dresden Card: W ramach podatku miejskiego, który obowiązkowo płaci każdy turysta podczas zameldowania się w hotelu, otrzymuje się wersje podstawową "Dresden Welcome Card", która upoważnia do niewielkich zniżek w wybranych miejscach (nam koszt tej karty zwrócił się całkowicie przy zakupie biletów do Muzeum Bundeswehry). Istnieje także kilka innych odmian Dresden Card, które nabyć można m.in. w informacjach turystycznych, a które zależnie od rodzaju dają możliwość bezpłatnego używania komunikacji miejskiej lub zniżki przy wstępach do muzeów. Szczegóły znajdziecie TUTAJ.

Muzeum Historyczno-Wojskowe Bundeswehry: Adres: Olbrichtplatz 2, spory kawałek poza centrum, dojazd tramwajem nr 7/8, autobusem nr 64 lub samochodem- bezpłatny parking dla zwiedzających. Oficjalną stronę obiektu znajdziecie TUTAJ. Otwarte codziennie 10:00-18:00, zamknięte w środy. Bilet wstępu 5 euro, ulgowy 3 euro.


P.S.- Jeśli interesuje Was zwiedzanie Niemiec, TUTAJ poczytać możecie o wycieczce do założenie parkowo-pałacowego Sanssouci w Poczdamie.


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Lubuskie- część 9 (Szydłów - zapomniana wieś, zaginiona twierdza)