Niemcy - część 4 (Miśnia)


Skojarzenie z hasłem "Miśnia" jest zwykle jedno- miśnieńska porcelana. W naszym dzisiejszym wpisie chcemy pokazać zupełnie inne oblicze tego miasta, które zaskoczyło nas imponującym średniowiecznym zamkiem, równie imponującym kościołem katedralnym i uroczą starówką. 


Założona w roku 929 Miśnia (niem. Meissen) położona jest malowniczo nad Łabą, niecałe 30 kilometrów od Drezna, a także- co może być zaskoczeniem- raptem 123 kilometry od polskiej granicy. 

Podczas naszej spontanicznej mini-trasy po Saksonii, obejmującej pałac Moritzburg (TUTAJ) i Drezno (TUTAJ), odkryliśmy drogowskazy prowadzące do bliżej nam nieznanego zamku Albrechtsburg i postanowiliśmy za nimi podążyć. I tak właśnie znaleźliśmy się w Miśni. To była bardzo dobra decyzja!

ZAMEK ALBRECHTSBURG
Okazuje się, że sięgający korzeniami do XIII wieku Albrechtsburg jest zamkiem jedynym w swoim rodzaju- jako pierwszy na terenie dzisiejszych Niemiec łączył w sobie śmiałą na ówczesne czasy koncepcję zamku obronnego i rezydencji. Rządzący Marchią bracia Ernest Saksoński i jego młodszy brat Albrecht Łysy dali się przekonać budowniczemu Arnoldowi z Westfalii do wielu nowatorskich rozwiązań, które do dzisiaj zachwycają precyzją wykonania. 

Jak widać na zdjęciach, zamek zbudowany jest na wysokiej skale. Można się do niego dostać na dwa sposoby- idąc wzdłuż murów miejskich i przecinając starówkę, albo wybierając "szybką ścieżkę dostępu" polegającą na skorzystaniu ze stromych schodów prowadzących od dolnego parkingu prosto na zamkowy dziedziniec. My wybraliśmy tę drugą opcję, wracając później przez starówkę.


Tak Albrechtsburg i sąsiadująca z nim katedra prezentują się od dołu. Takie usytuowanie zamku sprawiło, że musiał zostać podpiwniczony na dwie kondygnacje, dzięki czemu uzyskano stabilne fundamenty dla tak wysokiej budowli. 

Wdrapanie się na tę górkę stromymi schodami jest pewnym wyzwaniem, ale oszczędza sporo czasu i drogi.

Po wdrapaniu się na dziedziniec zostajemy nagrodzeni takim widokiem- po lewej zamek, po prawej katedra. Widniejącą na wprost klatkę schodową obejrzymy sobie później od środka- zapewniam, że jest co oglądać!

Budynki na dziedzińcu zamkowo-katedralnym.


Streszczenie historii zamku Albrechtsburg brzmi następująco: Na początku X wieku król Henryk I po podbiciu słowiańskiego plemienia Glomitów zdecydował o budowie niewielkiego zamku, który strzec miał zbiegu rzek Łaby, Miśni i Triebisch. U stóp zamku wyrósł gród, który przyjął nazwę Miśnia. Sam zamek stał się siedzibą Marchii Miśnieńskiej, a później Elektora Saksonii. W międzyczasie stoczono tu sporo bitew, na przykład w 1002 roku przez kilka miesięcy Miśnia należała do Bolesława Chrobrego, później zapędził się też tutaj jego syn Mieszko I. Pierwotny zamek podczas któregoś z oblężeń uległ całkowitemu zniszczeniu. W XIII wieku do akcji wkroczył wspomniany już wcześniej Arnold z Saksonii i zaprojektował nowy, potężny zamek, który co prawda jeszcze kilka razy przebudowywano (przez 150 lat mieściła się w nim nawet manufaktura porcelany), ale budynek w zasadniczym kształcie zachował się do dziś. Natomiast oglądany dziś wystrój to z reguły XVIII i XIX kopie lub przedmioty/malowidła wykonane z zachowaniem stylu epoki. I teraz uwaga!- pomimo tak imponującego kształtu, zamek nigdy nie został w pełni wykorzystany zgodnie ze swoim obronno-rezydencyjnym przeznaczeniem! Jeszcze podczas jego budowy książęcy bracia podzielili się dobrami, w związku z czym w Albertsburgu tylko sporadycznie dobywały się łowy i wielkie przyjęcia, ale żaden rezydent nie mieszkał tutaj na stałe. Cóż za marnotrawstwo!

Zwiedzanie zamku rozpoczynamy od znajdujących się najniżej pomieszczeń, stopniowo wspinając się coraz wyżej. Pierwsze wrażenie jest ogromne, zanurzamy się w sam środek bajkowego średniowiecza, z jego charakterystycznymi malowidłami i ornamentami. 

Najniższe piętro zamku to przepych w czystej postaci. Zajmują je przede wszystkim dwa ogromne pomieszczenia. Pierwsze z nich to centralnie położona Wielka Sala, pełniąca rolę przedsionka i nieogrzewanej komory między klatką schodową a innymi pomieszczeniami. Ot, taki nasz przedpokój. Obecnie jest bogato zdobiona i udekorowana figurami, zapewne aby olśnić i onieśmielić wkraczających tu gości.

Jak na średniowiecze, sala jest nietypowo jasna, co zawdzięcza dużej ilości okien wkomponowanych symetrycznie w obie ściany. Charakterystyczne dla średniowiecza jest za to sklepienie krzyżowo-żebrowe (czyli takie, które zbudowano na polu kwadratu podpartego z boku słupami, z łączącymi się łukowatymi kolebkami, a miejsca przecięć dodatkowo wyeksponowano). W Albrechtsburgu wariacji na temat sklepienia krzyżowego spotkamy jeszcze wiele.

A tutaj piękne przykłady stylizowanego na średniowieczne malarstwa. Postacie są płaskie, jakby dwuwymiarowe, za to wyposażone we wszelkie atrybuty związane z ich pozycją i hierarchią. No i złoto, dużo złota. 

W jednej z nisz Wielkiej Sali znajduje się także niewielka zamkowa kaplica. Tutaj mamy do czynienia ze sklepieniem gwiaździstym.

Od bogactwa i kolorystyki ornamentów można dostać natychmiastowego oczopląsu.

A tu już kolejne duże pomieszczenie, tzw. Sala Północna. Szanowni książęta i rycerze spotykali się tutaj na posiłki Było tu nad wyraz przytulnie, bo w odróżnieniu od poprzedniej sali, ta była ogrzewana wielkim kaflowym piecem. Po lewej stronie widać mała komnatę przechodnią prowadzącą do Wielkiej Sali. Kiedyś zasiadali w niej muzykanci, obecnie leżą tam stosy filcowych kapci (bo jak widać w Sali Północnej podłoga wyłożona jest polerowanym drewnem).

Wyrafinowane dekoracje Sali Północnej.

Przepiękna wypukła tapeta. Też chcę taką!


Pierwsze piętro zamku to nie tylko te dwie wielkie komnaty. Po obu ich stronach rozciąga się bowiem cały szereg pomieszczeń użytkowych, które dziś nazwalibyśmy apartamentami. Są tam pokoje sypialne, mieszkalne i przeznaczone na sprawy urzędowe, a w centrum każdego apartamentu jest zawsze jedna sala wyposażona w wielki piec, w której jadano i spędzano wspólnie czas. Wszystkie te komnaty zachowane są w stylu gotyckim, jednak z zauważalnymi elementami z innych epok. Nie jest to przypadek- kiedy z zamku pod koniec XIX wieku wyniosła się manufaktura porcelany, był on w nieszczególnym stanie. Rozpoczęto wtedy intensywne prace renowacyjne i zdecydowano się poprzez malowidła ścienne upamiętnić jego długą historię, nawiązując przede wszystkim do średniowiecza (stąd malowidła i ornamenty w tym stylu), dodając jednak także malowidła związane z późniejszymi właścicielami zamku, czyli dynastią Wettynów oraz historią produkcji porcelany. 


Kolejny klasyczny przykład sklepienia krzyżowego. W dodatku tak pięknie zdobionego, że nie wiadomo już, czy patrzeć dookoła siebie czy na sufit. 


Wariacja na temat gotyki i sklepienia gwiaździstego.

Te wnętrza aż zapraszają, żeby uruchomić wyobraźnię! Jak nic w tych drzwiach zaraz stanie rycerz w lśniącej zbroi albo chociaż jakaś księżna pani z orszakiem.


Wszystko wskazuje na to, że jedna z komnat używana jest współcześnie jako sala ślubów. 

Ech, gdziekolwiek byśmy nie pojechali, zawsze muszą być jakieś rusztowania. Po prostu zawsze!

Tutaj mamy przykład radosnej twórczości podczas renowacji zamku. Kominek w zasadzie gotycki, ale herby dużo późniejsze. Załapał się nawet element herbu Polski, którą z Saksonią łączył ród Wettynów (dokładne wyjaśnienie znajdziecie we wpisach o Dreźnie i Moritzburgu).

Naturalna kolej losu- na średniowiecznych murach barokowe postacie. 

A tu już elementy dużo późniejszego wystroju- piec i żyrandol pochodzące z miśnieńskiej manufaktury porcelany.

Przepiękny zestaw porcelany ozdobiony tzw. wzorem cebulowym o charakterystycznym kobaltowym kolorze. Manufakturę porcelany- zresztą pierwszą w Europie- założył tutaj w 1710 roku August Mocny. Nosiła ona dumną nazwę Królewsko-Polska i Elektorsko-Saska Manufaktura Porcelany (niem.: Königlich-Polnische und Kurfürstlich-Sächsische Porzellan-Manufaktur). Działała w tych murach przez kolejne 153 lata, aż w 1863 roku przeniesiono ją w końcu do fabryki z prawdziwego zdarzenia.

A tutaj fikuśny porcelanowy bibelot z herbem Saksonii.

Oraz bardzo ciekawy globus z mapą gwiazdozbiorów (chyba?).


Z tego barwnego i oszałamiającego wręcz piętra wchodzimy na kolejny poziom, a tam.... nie wiadomo co. W zamierzeniu miała to być zapewne super nowoczesna w formie wystawa dotycząca historii zamku. Wyszło (delikatnie mówiąc) słabo. Twórcy wystawy postawili na minimalizm, co samo w sobie jest chwalebne, ale nie zawsze ma sens. Nowoczesne lśniące bloki metalu i dziwne plastikowe postacie niczego nie wyjaśniają, pozwalają się raczej domyślać, co artysta miał na myśli. Poza tym niestety kompletnie wybijają z klimatu epoki, w który tak magicznie wprowadzają niższe sale. Zatem o ile zwiedzanie pierwszego piątra zajęło nam mnóstwo czasu, to kolejne przeszliśmy w kilkanaście minut i z bardzo mieszanymi uczuciami, wspomnianą już wcześniej przepiękną klatką schodową wróciliśmy do punktu wyjścia. 

Zasadniczym elementem tego pomieszczenia jest wielka metalowa bryła z opisem fragmentów historii zamku. Hmmm. Znacznie bardziej zainteresował nas piękny rzeźbiony portal.

Tak wyglądał dział poświęcony budowie zamku.


Z kolei ta sala nosiła tytuł "zawody wykonywane w zamku". Jedyną jej zawartość stanowiły te powiększone ryciny. Szczególnie wiele się z nich nie dowiedzieliśmy.

To była jedyna ciekawa część ekspozycji- bardzo fajnie pokazano, jak przy użyciu średniowiecznych technik budowane były poszczególne skomplikowane elementy architektoniczne. To naprawdę rzadkość.

Od czasu do czasu trafialiśmy na coś takiego.

Za to klatka schodowa zrobiła nas nas spore wrażenie. Może się wydawać, że zrobiona jest z drewna, ale nic z tego, wszystko tutaj wyrzeźbione jest w kamieniu!



KATEDRA p.w. św. JANA i św. DONATA 
Nieco już zmęczeni, przeszliśmy do katedry pod wezwaniem świętego Jana i świętego Donata, która na szczęście znajduje się tuż obok zamku. Dowiedzieliśmy się, że diecezja miśnieńska powstała już pod koniec X wieku i wtedy też cesarz Otton I z małżonką Adelajdą ufundowali w tym miejscu pierwszy kościół, jednak na katedrę z prawdziwego zdarzenia przyszło tu trochę poczekać. Budowę obecnej świątyni ukończono w 1410 roku, więc siłą rzeczy prezentuje styl gotycki, z drobnym zastrzeżeniem, o którym mowa dalej.

Jak widać, miśnieńska katedra zbudowana została z kamienia, a dokładnie mówiąc z piaskowca, w którym świetnie się rzeźni, ale który szybko ciemnieje. Zdjęcie pięknie pokazuje, jaki kolor miała całość na początku (widać to nad drzwiami, gdzie piaskowiec wyczyszczono). Katedra ma trzy nawy, dodatkowa kaplicę książęcą z mauzoleum Wettynów oraz dwie wieże. Większość budowli pochodzi z XV wieku, jedynie wieże w pewnym momencie spłonęły po uderzeniu pioruna i zostały zbudowane w stylu neogotyckim dopiero na początku XX wieku. Wznoszą się na 81 metrów.

Kunsztownie zdobiony portal południowy, w centralnej części postać Madonny z Dzieciątkiem, a dookoła święci- Jan Ewangelista, Agnieszka, Katarzyna (po lewej) oraz Barbara, Małgorzata i biskup-męczennik Donat (po prawej), wszyscy pod rzeźbionymi baldachimami.

I jeszcze jedna Madonna z Dzieciątkiem, tym razem już wewnątrz kościoła.

Patrząc wzdłuż osi katedry, ma się wrażenie niesamowitej harmonii i głębi. Efekt taki osiągnięto przez wykorzystanie jednolitych smukłych filarów z wyraźnie zakończonymi płaszczyznami pionowymi. Czysta poezja!

Od 1581 roku katedra przeszła w ręce ewangelickie. Można w niej obejrzeć pamiątki z czasów reformacji, a wśród nich ołtarz główny wykonany przez Lucasa Cranacha Starszego i sygnowany jego podpisem. Ten olejny pentatyk przedstawia scenę Ukrzyżowania, a na skrzydłach bocznych epizody z legendy o Krzyżu Świętym. 

Nad ołtarzem znajduje się przegroda chórowa oraz organy.

Za ołtarzem przewidziano natomiast mnóstwo miejsca dla duchowieństwa.



Płyty epitafijne i tajemnicze zejście do podziemi zupełnie odwróciły naszą uwagę od wiszących obok niepozornych obrazów. A niesłusznie, bo są to kolejne dzieła Cranacha w tej katedrze- portrety Marcina Lutra i Filipa Melanchtona. 

Jeden z bardzo ciekawych wysokich balkonów, których kilka rozmieszczono w świątyni. 

Po przeciwległej stronie katedry znajduje się wejście do kaplicy Książęcej. Nad nim kolejny balkon. 

A tutaj ciekawostka- portal zachodni. W momencie budowania świątyni stanowił jedno z wejść, ale po dobudowaniu kaplicy książęcej znalazł się nagle w środku katedry, w dodatku po kompletnie nielogicznej stronie, z której go nie widać. Dopiero wracając z kaplicy do sali głównej katedry zauważyliśmy wszystkie te detale. A jest co oglądać. Figurki apostołów, baldachimy, a na nich jeszcze figurki aniołów. Trochę jak świeczki na piętrowym torcie. Do tego płaskorzeźby ze scenami maryjnymi- Boże Narodzenie, Pokłon Trzech Króli oraz Koronacja Maryi.

W 1425 r. Fryderyk IV, margrabia miśnieński i elektor saski zdecydował, że katedralna Kaplica Książęca zostanie miejscem pochówku dynastii Wettynów. Sam też został tu pochowany w wykutym z brązu grobowcu. W 1534 roku w katedrze pochowano także polską królewnę Barbarę Jagiellonkę, córkę króla Polski Kazimierza Jagiellończyka, która była żoną saskiego księcia Jerzego Brodatego i matką dziesiątki jego dzieci (niestety szóstka z nich zmarła w niemowlęctwie lub wczesnym dzieciństwie). 


STARÓWKA
Po wizycie w dwóch tak wielkich budowlach przyszedł czas na trochę świeżego powietrza, czyli spacer po miśnieńskiej Starówce. Powstała ona na bazie dawnego podzamcza, które z czasem rozrosło się w prawdziwe miasto, z wąskimi uliczkami, bardziej i mniej wystawnymi kamienicami, rynkiem i kościołami. Miśnia otrzymała prawa miejskie w 1332 roku i od tego momentu prężnie się rozwijała. Obecnie w większości historycznych kamienic działają albo sklepy, albo restauracje, natomiast wszystko zrobione jest ze smakiem i z zachowaniem spójności stylu. 

Bardzo przydatna rzecz- z myślą o turystach w strategicznych miejscach ustawiono takie plany Starego Miasta, które pozwalają się szybko zorientować i nie zabłądzić w gąszczu uliczek.

Krenelaże świadczące o obronnej, a nie tylko dekoracyjnej, funkcji zamkowych murów.

Widok z murów obronnych obejmuje najważniejszą część Starówki. Za chwilę będziemy szli tą uliczką po prawej.


Dwie strony bramy zamkowej, tzw. Bramy Strażniczej, która w średniowieczu zabezpieczała dziedziniec zamkowy przed niepożądanymi gośćmi. Wchodzących tędy wita postać świętego Jerzego, pogromcy smoków. 



Najstarsza uliczka Starówki dziś nazywa się Burgstrasse (Zamkowa). Jej przebieg nie zmienił się od XII wieku, kiedy to debiutowała jako wyłożona drewnem droga wiodąca do bramy zamkowej. Około 3 m pod obecnym brukiem znajdują się jeszcze pozostałości tamtego drewna. W XVI wieku mieszkali tu średnio zamożni mieszczanie, głównie rzemieślnicy.


W wielu z tych budynków działają obecnie sklepy ze starociami/antykami. Z ciekawości odwiedziliśmy nawet kilka z nich.

XV-wieczny kościół p.w. Najświętszej Maryi Panny. Jeśli się dobrze przyjrzycie, pośrodku białej wieży zobaczycie kilka rzędów dzwonów. 

Zbliżenie na rzeczone dzwony. Jest to unikatowy zestaw- wszystkie 37 sztuk wykonanych jest z miśnieńskiej porcelany. Zostały wykonane w 1929 roku. Każdego dnia o stałych godzinach wygrywają jedną z sześciu różnych melodii.

Idąc dalej trafiliśmy na rynek otoczony kamienicami w stylu renesansowym i barokowym. Niestety, nie mogliśmy go porządnie obejrzeć, bo właśnie odbywał się jakiś festyn i wszystko zasłonięte było reklamami i banerami.

Po lewej stronie ratusz. Nie zdążyliśmy mu się porządnie przyjrzeć, bo silne podmuchy wiatru i kłębiące się chmury zwiastowały szybko nadciągający armagedon :(

Mieliśmy ogromną ochotę zostać w Miśni dłużej i poeksplorować zakątki Starówki, niestety uniemożliwiły nam to siły przyrody. Rozpętała się taka burza, że spacer przestał mieć sens. Niebo zaciągnęło się potężnymi chmurami i nic nie wskazywało na to, aby miało się to szybko zmienić. A ponieważ był to już dzień naszego powrotu do Polski, z lekkim niedosytem zapakowaliśmy się do Patiego i ruszyliśmy do domu. Obiecaliśmy sobie jednak, że do Miśni jeszcze wrócimy!!!

Do kompletu brakowało już tylko szalonego barona grającego na organach w zamkowej kaplicy....


Informacje praktyczne:
- dojazd i parking: Na miśnieńską Starówkę i wzgórze zamkowe nie można wjechać prywatnym samochodem, dlatego najlepiej jest zaparkować na jednym z dużych parkingów u stóp zamku. Dojazd do nich jest bardzo dobrze oznakowany, koszt to 1 euro/godzina. Alternatywą jest autobus turystyczny kursujący między zamkiem a miśnieńską manufakturą porcelany;
- wstęp do zamku Albrechtsburg: otwarty codziennie (poza świętami) w godz. 10:00-18:00 w porze letniej i 10:00-17:00 w porze zimowej, bilet wstępu normalny 8 euro/osoba, bilet łączony z katedrą 11 euro/osoba, bilet łączony z manufakturą porcelany 15 euro/osoba;
- przydatne linki: strona zamku Albrechtsburg po polsku: TUTAJ, strona informacji turystycznej Miśni: TUTAJ





Komentarze

  1. Byłam w Miśni przejazdem w drodze z wymiany, przez co nie zwiedziliśmy wnętrz zamku, ale z zewnątrz robi ogromne wrażenie.
    Dodam jeszcze ciekawostkę- jeśli dobrze pamiętam, prawie dokładnie naprzeciwko katedry, na jednym z budynków zaznaczony jest poziom wody podczas jednej z powodzi, jaka zalała miasto. Oznaczenie było na wysokości mojej szyi..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej to bardzo ciekawe, chyba przegapiliśmy to miejsce. Faktycznie Miśnia kilka razy przeżyła wielką powódź, natomiast zdziwiona jestem, że woda doszła aż w pobliże katedry, bo przecież to bardzo wysokie wzgórze! Przy następnym pobycie na pewno poszukamy tego domu.

      Usuń
  2. Chciałabym umieć cofnąć czas i bardziej otworzyć sobie oczy. Tak, byłam w Misni jako malutka dziewczynka w podróży z rodzicami i nic z tego miejsca nie pamiętam poza talerza i, coś jednak w głowie zostało 😉 Tak naprawdę to jak widać po Twoim wpisie to piękne miasto i wspaniały zamek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj to prawda, ja też jako dziecko byłam w wielu pięknych miejscach, ale niestety zostały tylko strzępki wspomnień... A do Miśni naprawdę warto pojechać jeśli ma się taką możliwość, my na wiosnę planujemy powrót w tamten rejon!

      Usuń
  3. Dzięki za zdjęcia z wnętrz zamku w Miśni, mi nie starczyło czasu na wycieczkę po zamkowych salach. Teraz widzę, co straciłam. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Niemcy- część 2 (Drezno)

Lubuskie- część 9 (Szydłów - zapomniana wieś, zaginiona twierdza)