Niemcy - część 6 (zamek Stolpen)

Dzisiejszy odcinek podróży po niemieckiej Saksonii przypadnie do gustu wszystkim miłośnikom zamków, romansów i ... geologii. Zapraszamy do zamku Stolpen!


Miejscowość Stolpen pojawiła się na naszej trasie trochę przypadkiem, kiedy po zwiedzeniu pałacu Weesenstein (TUTAJ) szukaliśmy jeszcze czegoś ciekawego w okolicy. Mieliśmy ochotę na zobaczenie czegoś kontrastowego w stosunku do wymuskanych pałaców i jak widać na zdjęciu powyżej, życzenie nasze spełniło się całkowicie, bo w Stolpen czekał na nas 900-letni zamek obronny. No dobrze, nie tyle zamek, co jego pozostałości. 

Już sam wjazd do Stolpen dał nam przeczucie, że miejsce to było dobrym wyborem. Wąskie jednokierunkowe uliczki i mała, kolorowa, zadbana starówka, a nad nią wysoko w górze zamkowe mury- tak, takie klimaty zdecydowanie lubimy.


Rynkowe kamienice pochodzą z XIX wieku. 

Po lewej pocztowy słup dystansowy z 1728 roku, na którym umieszczono herby Polski i Saksonii oraz polską koronę królewską- pozostałości z czasów, gdy obu krajami rządził August II Mocny. Podobny słup widzieliśmy przed pałacem Moritzburg (TUTAJ). Po prawej przykład pięknie zachowanego portalu w drzwiach jednej z kamienic. Widać, jak podczas remontu starano się, anu go nie zniszczyć.


Czyż nie jest fajne, że nawet szyld knajpy z kebabem dopasowany został do stylu domów na rynku? O ileż lepiej tak wygląda miasteczko! Bardzo nam tego brakuje chociażby na dolnośląskich starówkach, gdzie często masa kiczowatych krzykliwych reklam psuje cały klimat.


Jak już pisałam wyżej, zamek Stolpen ma za sobą jakieś 900 lat historii. Oznacza to, że wielokrotnie był przebudowywany, niszczony i modyfikowany. Bo przecież nie dzieje się tak, ze raz postawiony zamek stoi sobie nienaruszony setki lat. Nie, każdy tego typu obiekt żyje i przez kolejnych właścicieli dopasowywany jest do obecnej mody i aktualnych potrzeb. Stolpen zachował swoje główne kształty z czasów średniowiecza, ale z upływem wieków wyposażany był w nowe elementy, a z kolei inne tracił. Przez stulecia nie zmieniło się tylko jedno- nawet po rozbudowie części reprezentacyjnej zamek nie stracił swojego charakteru obronnego.

Plan zamku w jego obecnym kształcie. Zwróćcie uwagę na zaznaczoną po prawej stronie studnię. Aby dostać się do wody trzeba było przewiercić się przez prawie 85 metrów! Czyni to studnię zamku Stolpen najgłębszą na świecie nieobudowaną studnią wykutą w skale. 

Brama wejściowa na zamek dolny.

Po przejściu dolnego dziedzińca docieramy do budynku dawnego spichlerza.

W jego piwnicach zachowała się izba tortur, które do 1770 roku były oficjalnym elementem procesu karnego w Saksonii. W przeciwieństwie do wielu tego typu obiektów, prezentowane tutaj narzędzia nie są tylko "wariacjami na temat", ale odzwierciedlają faktycznie używane narzędzia tortur i hańby. Na nas ta wystawa zrobiła spore wrażenie. 


Po wyjściu ze spichlerza wychodzimy na drugi dziedziniec, nad którym górują przez dwa budynki. To nakryta półokrągłą czapą wieża wartownicza, w której pobierano podatki, oraz wieża, której historia nadała imię hrabiny Cosel. Kojarzycie to nazwisko? Historia hrabiny była inspiracją dla wielu filmów romantycznych. Anna Konstancja von Brockdorff pochodziła z rodu szlacheckiego, ale nie prowadziła się zbyt dobrze- przytrafiła się jej zarówno nieślubna ciąża, jak i rozwód. Na tamte czasy było to na tyle skandaliczne, że powinna zostać wykreślona z kart historii, a jednak tak się nie stało. W dramatycznych okolicznościach podczas pożaru rezydencji rodowej zwrócił na nią uwagę książę-elektor Saksonii, August II Mocny i uczynił z niej swoją metresę, czyli oficjalną kochankę, nadając jej tytuł hrabiny Cosel. Dziesięć lat i trójkę dzieci później król znudził się i zirytował ambicjami metresy, która chciała coraz większych wpływów na dworze i naciskała na małżeństwo. Hrabinę oskarżono o spiskowanie przeciwko władcy i osadzono jako więźnia stanu w wieży zamku Stolpen. Spędziła tutaj- bagatela- 49 lat aż do swojej śmierci w 1765 roku.

Po prawej wieża poboru podatków, po lewej wieża hrabiny Cosel.


Jak widzicie, opisy budynków są także w języku polskim (dodam też, że zamek ma nawet stronę internetową po polsku- link na końcu). To miłe zaskoczenie, bo nie jest to zjawisko często spotykane nawet w obiektach położonych tuż przy polskiej granicy. 


A tu już wieża hrabiny Cosel. Królewska metresa została w niej osadzona mając 36 lat, a zmarła mając lat 84. Nawet po śmierci nie opuściła Stolpen, gdyż jej grób znajduje się w przyzamkowej kaplicy.

Jedno z okien, z których wyglądać mogła nieszczęsna hrabina.

I oczywiście dwudzielny herb Wettynów, żeby jasne było, do kogo należy posiadłość i w czym władaniu jest uwięziona hrabina.

Odtworzony wystrój jednego z pomieszczeń w wieży.

Kafle pieców wykonane zostały w pobliskiej Miśni (o Miśni opowiadamy TUTAJ).

Wieża robi przygnębiające wrażenie, wracamy zatem na dziedziniec.

W wielu miejscach widać takie skupiska bazaltowych bloków. Całe wzgórze, na którym zbudowano zamek Stolpen, to ogromna bazaltowa skała będąca pozostałością wulkaniczną. Ma nawet status pomnika przyrody i "narodowego geotypu" (cokolwiek to znaczy).



A teraz wchodzimy na trzeci i czwarty, najstarszy dziedziniec i kompletnie zmieniamy epokę historyczną, bo cofamy się do średniowiecza. Taka odwrócona chronologia zwiedzania jest charakterystyczna dla tego typu budowli i pisaliśmy już o tym przy okazji wizyty w pałacu Weesenstein (TUTAJ). Zwykle najpierw powstawał gdzieś niewielki zamek obronny, który z biegiem lat zyskiwał kolejne skrzydła i dziedzińce, aby w następnych epokach stać się pałacem mieszkalnym- a każda kolejna dobudowa oznaczała poszerzanie się rezydencji i powstawianie jej kolejnych, coraz młodszych warstw. Zachowanie do dziś takiego układu jest charakterystyczne dla tych obiektów, które miały na tyle szczęścia, że nie zmiotły ich wszelkiego rodzaju zawirowania wojenne lub gniew ludu. 

Widok na wspomniane dziedzińce. Z tyłu wieża hrabiny Cosel, po lewej wieża zegarowa, nazywana także Wieżą Zwycięzców.



 
Nacięcia widoczne w klatce schodowej to znaki cechowe budowniczych.

Trwają prace restauracyjne, dzięki którym można zobaczyć dawne piękno pomieszczeń.

Tam, gdzie prace dopiero rozpoczęto, wygląda tak...


Elementy mechanizmu zegara.

A tutaj pozostałości ostatniej, najstarszej wieży i zamku górnego. Niestety od połowy XVIII wieku nieużywany obiekt popadał w coraz większą ruinę i trzeba go było rozebrać, aby nie runął na znajdujące się niżej budynki miejskie. 

Górny zamek z perspektywy wchodzącego w jego progi.


I to już koniec naszej wycieczki po tym uroczym miejscu. Ale nie martwcie się, do Saksonii jeszcze w naszych wpisach wrócimy, bo lista ciekawych punktów w tym regionie, o których chcielibyśmy opowiedzieć, jeszcze się nam nie wyczerpała!

Informacje praktyczne:
- Dojazd i parking: Do Stolpen najlepiej dojechać samochodem, komunikacją publiczną jest to niestety zbyt skomplikowane, choć możliwe (autobusem R224 z Pirny lub R261 z Drezna, ewentualnie pociągiem RB71 z Pirny). Przy samym zamku nie ma parkingu, ale można zostawić samochód na miejscach postojowych na rynku i dalej wdrapać się pieszo. Dodam, że zamek świetnie nadaje się na cel jednodniowej wycieczki z Polski, bo od granicy w Zgorzelcu dzieli go niecałe 90 kilometrów.
- Wstęp do zamku Stolpen: bilet wstępu kosztuje 7 euro, ulgowy 5,50 euro. Na zwiedzanie warto przeznaczyć około 2 godzin.
- Przydatne linki: strona zamku Stolpen po polsku TUTAJ.



Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Niemcy- część 2 (Drezno)

Lubuskie- część 9 (Szydłów - zapomniana wieś, zaginiona twierdza)