Włochy- część 3 (Gubbio - Asyż)

Dzisiejsza część opowieści o Włoszech na pewno zachwyci miłośników średniowiecza. Zajrzymy bowiem do dwóch miejsc jakby żywcem wyjętych z tamtego okresu- położonych w regionie Umbria miasteczek Gubbio i Asyż. Co ciekawe, są one powiązane nie tylko okresem historycznym, ale także postacią jednego z najbardziej znanych katolickich świętych- św. Franciszka.


GUBBIO
Do Gubbio zajechaliśmy tak naprawdę przypadkiem- ot, ktoś wspomniał o nim w internecie, a że leżało na naszej trasie z San Marino (więcej TUTAJ) do Asyżu, postanowiliśmy na chwilę tam zajrzeć. To była bardzo dobra decyzja!

Miasto położone jest kaskadowo na wzgórzu Monte Ingino na wysokości około 522 m n.p.m. Oznacza to, że zwiedzanie zaczyna się od dołu i stopniowo wdrapuje na kolejne poziomy, podziwiając jednocześnie wspaniale zachowaną średniowieczną zabudowę (kiedy patrzy się przed siebie), a także niesamowite widoki na okoliczne wzgórza (kiedy człowiek wpadnie na pomysł, żeby się odwrócić). Co ważne, samochód trzeba zostawić na parkingu na samym dole, bo jak w wielu tego typu miasteczkach o bardzo wąskich ulicach, ruch kołowy jest tutaj restrykcyjnie ograniczony. I bardzo dobrze, bo dzięki temu jeszcze łatwiej jest wczuć się w średniowieczny klimat. Pomaga w tym także zaskakująco niska ilość turystów- pomimo połowy września miasteczko świeci pustkami, a większość bocznych uliczek mamy na własność.

Pierwszy rzut oka na Gubbio już nastraja optymistycznie- widać, że będzie co oglądać. Osada była tu założona już w czasach starożytnych (etruskie a potem rzymskie miasto Iguvium), jednak obecna zabudowa to typowe kamienne średniowiecze. Właśnie w średniowieczu (XI-XIII w.) miasteczko przeżywało największy rozkwit.

Główna ulica prowadząca ostro pod górkę przez całe miasteczko. Jak widać, tłumów brak. Na samym dole, po lewej stronie (patrząc z perspektywy osoby wchodzącej) znajduje się informacja turystyczna, w której otrzymać można bardzo poręczną mapkę z oznaczonymi najważniejszymi zabytkami. Ale tak naprawdę nie ma to znaczenia, bo całe Gubbio jest jednym wielkim zabytkiem.

Jak widać, bardzo starano się nie naruszyć oryginalnej substancji budowlanej- współczesne rury i kable biegną po murach, a nie są wpuszczone w ściany.

Ciekawy, lekko zaokrąglony kształt ulic. Łatwo się domyślić, dlaczego je tak budowano ;-)

Centralny punkt Gubbio- Piazza Grande z Pałacem Konsulów. Ten charakterystyczny i z daleka widoczny budynek pochodzi z czasów największej świetności miasta. Wewnątrz znajduje się obecnie muzeum miejskie.

Na ścianach Pałacu Konsulów zachowały się dawne punkty parkowania koni.

Widok z poziomu Piazza Grande na przepiękne wzgórza Umbrii. 


Jak widać po kolorystyce domów, cała zabudowa postawiona jest tego samego budulca- wapienia.



Jak widać, drewno potrafi być na przestrzeni wieków równie trwałe, jak kamień.




Jak już pisałam na wstępie, z Gubbio łączy się postać świętego Franciszka. Według legendy Franciszek szukał schronienia u mnichów w pobliskim klasztorze Vallingegno, jednak nie został tam szczególnie mile przyjęty. Przybył więc do Gubbio i tutaj dowiedział się, że w okolicy żyje wilk pożerający każdego, który ośmieli się wejść do lasu. Franciszek postanowił udać się na spotkanie z "bratem wilkiem" i wytłumaczyć mu, że takie postępowanie jest złe. Jak postanowił, tak i zrobił- pobłogosławił wilka znakiem krzyża i obiecał mu, że jeżeli przestanie krzywdzić ludzi, będzie przez nich do końca życia karmiony. Wilk zgodził się na takie rozwiązanie i przez następne dwa lata, do swojej śmierci, mieszkał w Gubbio i żył w wielkiej przyjaźni z mieszkańcami.



Innym tutejszym świętym i patronem miasta jest święty Ubald- biskup, o którym niestety nie krąży żadna barwna historia (więcej o tym świętym poczytać możecie TUTAJ). Wiąże się z nim za to ciekawa tradycja. Co roku w dniu świętego Ubalda (15 maja) w miasteczku odbywa się wyścig nazywany "Ceri". Trzy drużyny mają za zadanie jak najszybciej wnieść skomplikowaną trasą wyznaczoną wąskimi uliczkami miasta spod Pałacu Konsulów na wzgórze do kaplicy św. Ubalda ogromne, drewniane, ważące po 100 kg konstrukcje nazywane "ceri"- świece. Ciekawą zasadą wyścigu jest to, że kolejność startu drużyn jest zawsze taka sama, a więc na szczyt zawsze pierwsza wbiegnie świeca zwieńczona figurą św. Ubalda. Oceniany jest zatem nie czas pokonania trasy, ale jego styl (ilość przystanków, pośliźnięć, pochyleń świecy itd.).

źródło zdjęcia: internet
Rozpoczęcie biegu Ceri. Trzej święci odzwierciedleni na figurach to św. Antoni. św. Jerzy i oczywiście św. Ubald.

Trasa wyścigu biegnie ostro pod górę- z poziomu Piazza Grande (po lewej na dole) do położonego dużo wyżej sanktuarium św. Ubalda (po lewej u góry). Zwykłym marszem ta droga zajmuje około godziny, z ciężkimi świecami pewnie jest sporym wyzwaniem.


Ale to nie koniec rzeczy, z których Gubbio jest słynne. Są jeszcze co najmniej trzy inne okazje, przy których miasteczko jest wspominane. Pierwsza z nich to serial "Don Matteo" będący pierwowzorem naszego "Ojca Mateusza". Okazuje się, że włoski detektyw w sutannie śmiga właśnie po uliczkach Gubbio!

Niedaleko Pałacu Konsulów można podziwiać stolik, przy którym Don Matteo grywał w szachy.

Druga ciekawostka to tzw. "tablice iguwińskie", czyli odnalezione na terenie miasteczka siedem tablic z brązu powstałych w latach 300-70 p.n.e., na których wyryto inskrypcje w wymarłym już języku umbryjskim. Zawierają one zapisy dotyczące kultu boga Jowisza i zwyczajów ówczesnych kapłanów.

 Pozostałościami ze starożytnego okresu miasta są nie tylko odnalezione tablice, ale również ruiny amfiteatru z czasów rzymskich. Trudno je przeoczyć, bo tuż obok znajduje się centralny parking, na którym większość turystów zostawia samochody (zdjęcie robione jest właśnie z owego parkingu).


Trzecia gubbijska ciekawostka to bożonarodzeniowa tradycja związana z tworzeniem największej choinki świata, która wpisana jest nawet do Księgo Rekordów Guinessa. Nie jest to jednak choinka żywa. Od 1981 roku w okresie grudniowo-styczniowym na zboczu Monte Ingino zawieszane jest specjalne oświetlenie złożone z ponad 3000 lampek, które widziane z pewnej odległości układa się w kształt rozświetlonego bożonarodzeniowego drzewka. Iluminacja ma 650 metrów wysokości i 350 m szerokości, a do jej wykonania potrzeba 8,5 km kabla elektrycznego. Rozbłyska co roku 7 grudnia i pozostaje widoczna do 6 stycznia.
źródło zdjęcia: internet
Choinka widoczna jest podobno z odległości 50 kilometrów.


Krajobraz ułożony piętrowo- gaje oliwne, dachy Gubbio i wzgórza Umbrii. Piękne.

Gubbio słynie także z charakterystycznej kolorowej ceramiki.

My trafiliśmy na odbywający się akurat pchli targ. To chyba popularna włoska rozrywka, bo podobne targi staroci spotkaliśmy też w kilku innych miejscach.

Przy okazji takich widoków łatwo zrozumieć, dlaczego Gubbio nosi miano "najlepiej zachowanego średniowiecznego miasta włoskiego".



ASYŻ
Z Gubbio już tylko 50 kilometrów dzieli nas od Asyżu. To miasto wszystkim chyba kojarzy się ze świętym Franciszkiem (więcej o świętym poczytacie TUTAJ), niektórym również ze świętą Klarą (więcej TUTAJ), jako że oboje właśnie w Asyżu przyszli na świat. Klasztor franciszkański jest obecnie głównym miejscem przyciągającym tu pielgrzymów, ale warto zaplanować sobie więcej czasu i nie ograniczać wizyty jedynie do obiektu sakralnego. Właściwie to my zrobiliśmy odwrotnie- klasztor był jedynie ukoronowaniem dnia spędzonego na włóczeniu się po zabytkowych uliczkach. Nauczeni doświadczeniem z Gubbio, tu też zorganizowaliśmy sobie nocleg poza centrum miasta (odpadł problem z parkingiem!) i trasę zwiedzania ustawiliśmy tak, żeby na szczyt wzgórza dojechać miejskim autobusem, a potem na spokojnie schodzić w kierunku klasztoru.

Asyż w całej swej okazałości. Miasto zajmuje wzgórze po prawej, klasztor to ten potężny budynek po lewej.My zdecydowaliśmy się za nocleg poza centrum, dzięki czemu mieliśmy fajny widok na całość.

A tu widok na Asyż nocną porą. Głównym bohaterem zdjęcia są jednak tuje, które nas zachwyciły- tylko dlaczego u nas nie rosną takie wysokie?


Asyż to kolejny przykład pięknie zachowanego miasta średniowiecznego, oczywiście o znacznie starszych korzeniach- etruskich a potem rzymskich jako osada Asisium. Od XII wieku funkcjonował jako niepodległe miasto-państwo, w połowie XIV wieku wszedł w skład Państwa Kościelnego i dopiero w 1860 roku znalazł się w posiadaniu Zjednoczonego Królestwa Włoch. Czas jednak zatrzymał się tutaj dużo wcześniej. Wąskie uliczki, kamień, stonowane kolory, brak pojazdów. Zasadniczą różnicą w stosunku do Gubbio jest większa ilość kościołów i oczywiście dużo więcej turystów oraz pielgrzymów. 

Dla wygody turystów w kilku strategicznych miejscach porozstawiane są plansze z planami miasta. Plany w wersji papierowej można też uzyskać w informacji turystycznej przy głównym placu.

Dwa charakterystyczne budynki odcinające się od reszty zabudowy to zamek Rocca Maggiore (na szczycie pośrodku) oraz wieża ratuszowa (po prawej).

Ruiny zamku Rocca Maggiore zbudowanego w 1174 roku przez Fryderyka Barbarossę. Już 20 lat później ostał zniszczony przez zbuntowanych mieszkańców miasta, dwieście lat stał jako ruina, po odbudowaniu kolejnych dwieście służył m.in. jako rezydencja kardynalska, od 1538 roku znowu jest ruiną. Można go zwiedzać, my nieco już zmęczeni postanowiliśmy odpuścić sobie tę przyjemność.

Romańska katedra św. Rufina, której budowa rozpoczęła się w 1140 roku. Jak widać po ażurowych rozetach, świątynię ukończono już w okresie wczesnego gotyku, dzięki czemu ciężka, surowa bryła zyskała trochę delikatności. W tym kościele św. Franciszek wygłosił swoje pierwsze kazanie.

Środkowa rozeta (maswerk) zdobiona jest dodatkowo symbolami czterech ewangelistów oraz trzema kariatydami podtrzymywanymi przez zwierzęta. Ciekawa koncepcja.


Środkowego portalu strzegą dwa kamienne lwy- jeden trzyma w paszczy człowieka, a drugi kozła. Trochę mało zachęcające powitanie....


Zaraz za głównym wejściem witają nas figury św. Franciszka i św. Klary. W kościele znajduje się również chrzcielnica, w której oboje zostali ochrzczeni. Natomiast pod głównym ołtarzem pochowany jest św. Rufin. Niezłe zagęszczenie śladów świętych na kilometr kwadratowy!

Pomnik rodziców św. Franciszka przy Piazza Nuova. Niedaleko znajdował się ich dom, w miejscu którego obecnie jest kaplica. 

Spacer skąpanymi w słońcu uliczkami to czysta przyjemność, choć po wizycie w Gubbio Asyż nie daje już takiego efektu "wow". Odnieśliśmy także wrażenie, że stare miasto jest tu aż za bardzo "wylizane", przez co zdecydowanie traci na średniowiecznej autentyczności.

Centralny punkt miasteczka to Plac Ratuszowy z charakterystyczną wieżą. Układ placu pozostał niezmieniony od XII wieku!

A tu mamy przykład świątynnego recyclingu. Starożytną świątynię Minerwy z I w n.e. adaptowano w 1539 roku na kościół pw. Najświętszej Maryi Panny. Z zewnątrz pozostawiono oryginalne korynckie kolumny i całą fasadę, wnętrze przebudowano na styl barokowy.


Oooo.... Kto z nas może pochwalić się takim rodowodem domostwa? Z drugiej strony mieszkanie w takich starych budynkach musi być uciążliwe- te małe okienka, niskie stropy i problemy z kanalizacją pewnie na dłuższa metę muszą się tubylcom dawać we znaki.

Kuszące widoki na witrynach mijanych sklepików.

Widok między domami też niczego sobie. Jeśli się dobrze przyjrzeć, w środkowej części widać bazylikę Santa Maria degli Angeli, do której zajrzymy później.


Niespiesznym krokiem dochodzimy w końcu do miejsca, z którego Asyż znany jest najbardziej- klasztoru z bazyliką św. Franciszka. Zabawna rzecz- zbudowano ją na tzw. Wzgórzu Piekielnym (nazwa pochodzi od miejsca, w którym wykonywano wyroki śmierci). Dzień po kanonizacji św. Franciszka (1228) ówczesny papież zmienił jednak nazwę wzgórza na Rajskie. Całość powstawała od XIII do XV wieku i składa się z klasztoru oraz dwóch kościołów- dolnego i górnego. 


Wejście do dolnego kościoła poprzedzone jest dziedzińcem z XIV-wiecznymi krużgankami. Miejsce to wykorzystywane jest często na potrzeby kościelnych uroczystości przyciągających większe niż zwykle tłumy pielgrzymów.

Tak samo, jak wcześniej w Mediolanie, w Asyżu trafiliśmy na okres wzmożonej czujności sił policyjnych spowodowanej niedawnym zamachem w Barcelonie. Kontrole bezpieczeństwa dosięgały nas przed wszystkimi ważniejszymi zabytkami. Jeśli miały one na celu uspokojenie ludzi i pokazanie, że służby czuwają, to niestety odniosły dokładnie odwrotny skutek- dopiero na widok takiej kumulacji ludzi i ciężkiego sprzętu zaczynaliśmy odczuwać zaniepokojenie.


W zaistniałej sytuacji napis "PAX" wyglądał nieco ironicznie.

Kiedy już udało się nam przedrzeć przed drzwi frontowe dolnego kościoła, poobserwowaliśmy sobie innych pielgrzymów. Było ich naprawdę dużo (ze szczególnym uwzględnieniem zakonników w habitach franciszkańskich), a języki całego świata rozbrzmiewały z każdej strony. 

Upragnione wejście do dolnego kościoła. Po prawej schody prowadzące do kościoła górnego.

Kolejny gotycki portal i rozeta (czy wspominałam już, że uwielbiam gotyk?).



Z wnętrza bazyliki nie posiadamy praktycznie żadnych zdjęć, bo są tam one zakazane, a zakaz ten czujnie egzekwuje kilkunastu mnichów oraz panów porządkowych. Dodatkowo co kilka minut w powietrzu rozlega się karcące "silentio!" przywołujące do porządku co bardziej rozemocjonowanych pielgrzymów.  Musicie zatem uwierzyć nam na słowo, że w kościele dolnym znajduje się kilkanaście kaplic i cały szereg dekoracji oraz pięknie zachowane dzieła malarstwa - wszystko w stylu gotyckim. Niestety, jest on również potężnie zatłoczony i bardzo duszny, co w kombinacji z przytłumionym światłem szybko daje poczucie klaustrofobii. Najważniejszym punktem kościoła jest oczywiście znajdujący się w osobnej kaplicy pod ołtarzem grób św. Franciszka. Dokładne miejsce pochowana świętego przez wiele wieków nie było znane, dopiero w roku 1818 odnaleziono tak poszukiwany sarkofag.

źródło: internet

Ten obraz, którego autorem jest Thomas Cromek, bardzo wiernie oddaje wygląd dolnego kościoła.

Papież Jan Paweł II modli się przed grobem św. Franciszka. Chyba tylko wtedy jest tam tak pusto, bo kiedy my byliśmy, przed grobem nieprzerwanie przewijała się ludzka rzeka.

A tu już wejście do kościoła górnego.Nie dociera do niego już tak wielu pielgrzymów, jak na dół, więc jest tu dużo spokojniej i przestronniej.

 Sklepienie górnego kościoła ma przypominać nieboskłon. Swoją drogą całkiem niedawno, bo podczas trzęsienia ziemi w 1997 roku, część sklepienia bazyliki zawaliła się, przez co zginęło czterech mnichów (w tym jeden z Polski). Do dziś nie udało się odtworzyć części zniszczonych wtedy fresków.

Po bokach ołtarza widać chór złożony ze 102 drewnianych stalli, które intarsjowane są obrazami ze scen biblijnych i portretami duchownych.

Wewnętrzny dziedziniec klasztorny widoczny z górnego kościoła


Tak, jak już wcześniej pisałam, Asyż i jego okolice obfitują w budowle sakralne, a wiele z nich związanych jest z życiem i działalnością żyjących tutaj świętych. Osoby, którym bliski jest kult św. Klary zapewne chętnie zajrzą do kościoła św. Damiana, przy którym mieszkały pierwsze zakonnice-klaryski i w którym św. Franciszek napisał swoją "Pochwałę stworzenia". Z kolei w krypcie bazyliki św. Klary znajduje się jej ciało wystawione w kryształowej trumnie oraz jej inne relikwie. Na pobliskim stoku góry Subasio znaleźć można erem Carceri, w którym św. Franciszek szukał odosobnienia, z zachowanym jego kamiennym łożem i słynnym z opowiadań  świętym "drzewem ptaków". Innych, pomniejszych kościołów i kaplic jest w Asyżu zatrzęsienie. My zaszliśmy zaledwie do kilku, które akurat leżały na trasie spaceru. Przy okazji trafił się oczywiście akcent polski.

"Pokój i dobro"- dewiza zakonu franciszkańskiego


Pomnik Jana Pawła II przed opactwem św. Piotra. To właśnie w Asyżu w 1986 roku papież zapoczątkował ekumeniczne spotkania wysokiej rangi przedstawicieli różnych religii połączone ze Światowymi Dniami Modlitw o Pokój.

 Benedyktyńskie Opactwo św. Piotra z korzeniami sięgającymi X wieku. Obecna surowa fasada w stylu romańskim zawiera już pierwsze jaskółki gotyku (popatrzcie na rozety).

Wnętrze to także czasy romańskie z elementami gotyku. Podoba mi się surowe piękno i symetria.


Tutaj już radosna twórczość różnych epok- od gotyckich łuków po współczesne rzeźby i bohomazy.

Z najniższego poziomu Asyżu szeroka aleja prowadzi w kierunku Bazyliki Santa Maria degli Angeli. To całkiem spora odległość, więc tylko część odcinka przeszliśmy pieszo, wskakując później w samochód. Alternatywą jest kursujący co pół godziny autobus miejski.

Cegły, którymi wyłożona jest droga, opisane są nazwiskami darczyńców z całego świata. Zauważyliśmy jednak, że sporo cegiełek jest już popękanych i uszkodzonych, więc taki sposób upamiętnienia do najtrwalszych nie należy.

 Kolejna ciekawostka- "Oliwki dla pokoju" (wrrrr, oczywiście mimo kilkunastu wersji językowych,  polskiego na tablicy nie uświadczymy). W październiku 2016 r. wzdłuż części drogi posadzono będące symbolem pokoju i oświecenia drzewka oliwne sprowadzone z 25 krajów świata.


Romantyczne widoki po drodze. Nie pogardziłabym takim domkiem z ogrodem.


Sześć kilometrów od klasztoru św. Franciszka, czyli już poza historyczną częścią Asyżu, znajduje się bazylika Santa Maria degli Angeli (bazylika Najświętszej Marii Panny od Aniołów). Gdyby stała gdzieś w Polsce, byłaby super-zabytkiem, na tle innych włoskich kościołów nie robi szczególnie imponującego wrażenia. Nie wygląd zewnętrzny decyduje jednak o jej walorach, ale to, co w sobie kryje. Bazylika została zaprojektowana w taki sposób, aby w centralnej części zmieściła kościółek nazywany Porcjunkula (cząsteczka). Jest to kaplica, którą w XIII wieku św. Franciszek otrzymał w darze od benedyktynów i własnoręcznie odbudował- można zatem powiedzieć, że oglądamy tutaj kolebkę franciszkanizmu.

Klasycystyczny styl fasady jest wynikiem kilkukrotnej odbudowy kościoła po trzęsieniach ziemi.

Niestety, choć na placu pustka, wstępu do bazyliki czujnie pilnuje uzbrojone wojsko sprawdzające wszystkie wnoszone torby i torebki. Do zaglądania pod habity zakonnic jeszcze się nie posuwali.

Figurka Matki Boskiej Anielskiej wykonana jest z pozłacanego brązu. Na szczycie kościelnej fasady znalazła się w 1930 roku. 
 Porcjunkula- kaplica pw. matki Bożej Anielskiej, którą św. Franciszek odbudował własnymi rękami. Według kościoła katolickiego każdy, kto odwiedzi Porcjunkulę od zachodu słońca 1 sierpnia do zachodu słońca 2 sierpnia, otrzyma łaskę odpustu zupełnego (pod warunkiem spowiedzi i uzyskania rozgrzeszenia). Tzw. odpust Porcjunkuli mogą uzyskać również wierni, którzy tego dnia odwiedzą dowolny kościół franciszkański i spełnią pozostałe warunki. Ciekawostka: wierna kopia kapliczki znajduje się na terenie klasztoru franciszkanów w Wieliczce.

Kaplica Transito (Przejścia)- dawna infirmeria, miejsce śmierci św. Franciszka 3 października 1266r. Figura świętego pochodzi z końca XV wieku, a freski przedstawiające jego pierwszych uczniów datowane są na początek XVI w.


Na tym kończymy dzisiejszą wycieczkę. Jeśli interesują Was Włochy, może zechcecie poczytać także o innych naszych wyprawach?
MEDIOLAN znajdziecie TUTAJ
TIVOLI znajdziecie TUTAJ
SAN MARINO znajdziecie TUTAJ

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Niemcy- część 2 (Drezno)

Lubuskie- część 9 (Szydłów - zapomniana wieś, zaginiona twierdza)