Lubuskie- część 8 (Ośno Lubuskie)

Ten wpis na naszym blogu chcielibyśmy w całości poświęcić wyjątkowemu miastu, jakim jest Ośno Lubuskie. Wyjątkowemu- bo nadal czuć jeszcze w nim ducha średniowiecznej historii. I na pewno tego ducha byłoby zdecydowanie więcej, gdyby nie to, że miasto zostało zniszczone w 70 % w czasie ostatniej wojny. Żeby to zrozumieć, wystarczy spojrzeć na puste kwartały przed kościołem i ratuszem, na których kiedyś znajdowały się ciągi starych kamienic. Ale mimo tych zniszczeń nadal jest w Ośnie sporo do zobaczenia, zatem zapraszamy na wycieczkę ulicami tego miasta przepełnionego historycznym klimatem. 
foto:facebook.com/osnourzekaklimatem
Panorama Ośna  Lubuskiego dzisiaj.

I Drossen przed wojną. Zaznaczone budynki centrum starego miasta, które przetrwały do dzisiaj.

Zwiedzanie zaczęliśmy standardowo od ośniańskich cmentarzy. Jest ich aż cztery! To chyba rekord jak na tak nieduże miasteczko.

Cmentarz żydowski
Na pierwszy ogień poszedł cmentarz żydowski, który zwyczajowo (jak to to cmentarze żydowskie) był umiejscowiony na uboczu poza obrębem miasta. We wpisie o Cybince (Lubuskie - część 1) zastanawiałem się, dlaczego cmentarze żydowskie są umiejscowione tak na uboczu. Czytając o tradycjach żydowskich doszedłem do wniosku, że wynika to z sposobu podejścia żydów do swoich cmentarzy. W ich kulturze cmentarz jest miejscem świętym, ale jednocześnie rytualnie nieczystym. Naturalnym zatem jest, że to, co jest nieczyste, wypycha się poza miejsce, w którym się mieszka. Mogę się oczywiście mylić stawiając taką teorię, zatem jeśli jest na sali  znawca tematu, to proszę o głos w tej sprawie. Ten konkretny cmentarz powstał prawdopodobnie w 1850 roku (jednak redaktorzy serwisu www.jewishgen.org cmentarz ten datują na początek XVIII wieku).
  
 Najpierw zobaczyliśmy w lesie mur cmentarny.

 Niestety w obrębach tych murów niewiele zostało do oglądania. 



Żydzi nie zapominają o swoich zmarłych. Ktoś przyjechał z dalekiego Izraela by postawić ten znicz.



 Kolejny ciekawy symbol. Wyryte na nagrobku twarde, wiecznie zielone liście bluszczu oznaczają zarówno trwałość, przyjaźń, wierność i nieśmiertelność, jak i odrodzenie lub regenerację. Poza tym widać na nagrobku ślad po kuli, który oznacza antysemityzm.   


Co bardziej spostrzegawcze i dociekliwe osoby, które przyjdą na żydowski cmentarz, zastanowią się na kamykami, które gdzieniegdzie leżą na żydowskich nagrobkach. Jak się dowiedziałem, zwyczaj ten nie ma jednoznacznego wyjaśnienia. Prawdopodobnie obyczaj ten pochodzi z dawnych czasów, gdy zmarłego grzebano na pustyni. Obkładanie grobu kamieniami  stanowiło zabezpieczenie zwłok przed dzikimi zwierzętami. Było to również wyraz szacunku okazany zmarłemu. Na groby nie przynoszono kwiatów i zniczy tylko właśnie kamienie. Zwyczaj ten w swej szczątkowej formie w postaci tych małych kamyków pozostał jak widać żywy do dzisiaj.  

Cmentarz przy ulicy Słubickiej

Kolejne dwa cmentarze znajdują się na obrzeżu Ośna, po obu stronach drogi prowadzącej w kierunku Kowalowa. Po prawej stronie drogi znajduje się już nieczynny i praktycznie nieistniejący XIX-wieczny cmentarz poniemiecki. Po lewej działający polski cmentarz urządzony również na miejscu starego poniemieckiego cmentarza.    

W dużym cmentarnym parku wszędzie spotkamy grobowe tumby i tylko tu i ówdzie stoi samotny nagrobek. Ten rodzaj nagrobka w kształcie pnia drzewa najczęściej się spotyka na niemieckich starych cmentarzach. Ta forma również nie jest przypadkowa. Otóż nagrobek w kształcie pnia drzewa jest symbolem zwięzłości życia. Liczba połamanych gałęzi znajdujących się w pniu drzewa może (ale nie musi) wskazywać liczbę członków rodziny zmarłego pochowanych w tym miejscu. Natomiast dębowy liść i żołądż oznaczają siłę, honor, niezłomność oraz długowieczność.

W północnym rogu tego starego cmentarza zaczęto chować po wojnie polskich osadników. Z jakichś powodów w latach 50-tych zaprzestano to robić i zaczęto zapełniać nowymi grobami cmentarz po drugiej stroni ulicy.


Samotny polski grób na poniemieckim cmentarzu.  

Najbardziej widocznym śladem po ludziach, którzy tu zostali pochowani, są te tablice wkomponowane w cmentarny mur. Cud, że wszystkie nie padły łupem złomiarzy. 






Z niektórych tablic można wyczytać, czym zajmował się pochowany.

Cmentarna kaplica grobowa majętnych Niemców. Kiedyś było ich tu więcej.

W środku widać wyblakłe fragmenty fresków na ścianach.

Cmentarz u zbiegu ulicy Słubickiej i Gronowskiej
Kolejny nieczynny już cmentarz w Ośnie z niemieckim rodowodem. Powstał już w średniowieczu, a w  XVIII wieku po zlikwidowaniu cmentarza, który znajdował się przy kościele św Jakuba, został on powiększony i  ogrodzony kamiennym murem.

Na cmentarzu znajduje się kaplica św. Gertrudy z pierwszej połowy XV wieku. Wchodziła kiedyś wraz z cmentarzem i szpitalem w skład zespołu szpitalnego.   

O patronce kaplicy głosi wszem i wobec ta oto tablica.

Także tu w murach znajdziemy wkomponowane tablice.



Oraz przyklejone do muru cmentarne kaplice grobowe.  



Wśród niemieckich pochówków spotkaliśmy też parę polskich.

Otwarta krypta. Zwiedzając cmentarz w Cybince (Lubuskie - Część 1 ) zastanawiałem się, jak wyglądały zwyczaje pogrzebowe w przedwojennych Niemczech. Co oznaczała tablica w murze z wyrytym tylko nazwiskiem rodziny, bez wyszczególnionych imion i dat śmierci członków owej rodziny? Teraz patrząc na ten widok domyślam się, że pod murem i ową tablicą wymurowana była krypta i w niej były składane trumny zmarłych członków rodziny. Nie bardzo jednak sobie wyobrażam, jak wyglądał nowy pochówek. Kryptę odkopywano, odpieczętowywano i spuszczano do środka nową trumnę? A po wszystkim znowu kryptę zamurowywano i zasypywano ziemią ?   

Do wielu krypt hieny cmentarne przebiły się w poszukiwaniu kosztowności.

We wnętrzu krypt widać resztki roztrzaskanych trumien.



Grobowiec z ciekawą ornamentyką. 

Masońskie symbole.

Tu też ktoś próbował się przebić do krypty.

Ale dosyć tych cmentarnych klimatów. Niechaj zmarli spoczywają w spokoju, a ziemia im lekką będzie.

Mury obronne 
Otóż to, co według mnie czyni Ośno Lubuskie wyjątkowym, to mury obronne z przełomu XIII i XIV stulecia. Nie resztki murów, jak to ma miejsce w większości przypadków, ale kompletnie zachowane mury obronne, które ciągną się wokół całego założenia urbanistycznego miasta.. To ewenement na skalę kraju, jak nie świata.

Kształt murów obronnych naniesiony na współczesne zdjęcie satelitarne Ośna Lubuskiego. 
Kolorem żółtym zaznaczono już nie istniejące obiekty, a kolorem niebieskim zarys fosy która opływała kiedyś ośniański gród.

No dobrze, może się za bardzo rozpędziłem z tą entuzjastyczną oceną, bo jednak z 12 półbaszt prostokątnych i 3 baszt cylindrycznych, które zostały dobudowane w XVI wieku, do dzisiaj zachowały się 2 baszty koliste, 3 półbaszty prostokątne w pełnej wysokości łącznie z dachami, 7 półbaszt prostokątnych bez przykrycia oraz 7 furt. Pierwotnie mury wysokie na 6 metrów dziś mają w porywach od 2 do 5 metrów (w oryginalnej wysokości można je oglądać przy ul. Słubickiej.) Ale sami jednak przyznacie, że to zdecydowanie więcej, niż mogłoby się pochwalić większość miast o średniowiecznym rodowodzie? 

Wszystkie wieże były wyższe niż mury i przykryte stożkowymi hełmami lub dachami. Mury baszt również zwieńczone były blankami. W jednej, nazywanej Basztą Złodziejską (Diebesturm), usytuowaną w narożniku południowo - wschodnim, już od średniowiecza mieściło się więzienie. Wnętrza czatowni podzielone były drewnianymi stropami, a wejścia na nie umożliwiały drabiny. Ta konkretna wieża na zdjęciu to wieża "Krzaków". W XVIII stuleciu służyła jako więzienie rezerwowe.

Te wieże nazywano czatowniami. Wokół murów biegła ulica przymurna dorównująca szerokością mniejszym uliczkom miejskim. Oprócz pierścienia murów miasto chronione było od strony południowej, wschodniej i zachodniej szeroką fosą, a od północy bagnistym terenem po obu stronach płynącej meandrami rzeki Łęczy. Pomiędzy fosą a murami znajdowały się wały ziemne.
foto:fotopolska.eu/
 Wjazd do miasta prowadził przez dwie bramy; Sulęcińską oraz Frankfurcką. 
Oba wjazdy do miasta złożone były z bram głównych, długich szyi, mostów zwodzonych przerzuconych nad fosami i bram przednich. Bramy po stronie zachodniej z szerokimi arkadami przejazdowymi przykryte były dachami dwuspadowymi zaś brama główna po stronie wschodniej nakryta była dachem czterospadowym. 

Pierwotnie mury obronne były zwieńczone ceglanymi blankami dostępnymi z ganków usytuowanych po stronie wewnętrznej. W murach na poziomie tych ganków umieszczone były otwory strzelnicze.
Zastanawia mnie użycie żółtej cegły do uzupełnień murów. Czy to zabieg konserwatorski mający na celu odróżnienie oryginalnych murów od zrekonstruowanych, czy po prostu tak wyszło? 

Jeśli chodzi o historię tych murów, to w czasie Wojny Trzydziestoletniej i późniejszej Trzynastoletniej zostały one częściowo zniszczone i w takim stanie przetrwały do 1754 roku. Od tego roku zaczęła się ich redukcja, którą rozpoczęto od zasypania fos, wyrównania nasypów ziemnych i rozebrania przedbramii, przy czym fragmenty przedniej Bramy Frankfurckiej, rozebrano dopiero w 1911 roku. W linii przebiegu fos pozostawiono kanały, a na splantowanym terenie mieszczanie zaczęli zakładać ogrody, w związku z czym w murach zaczęto przekuwać dodatkowe przejścia, łącznie z szerokim przejściem bramnym zwanym Bramą Nową, usytuowaną u wylotu ulicy Różanej. Bramy w pierścieniu murów wyburzono w latach siedemdziesiątych XIX wieku, pozostawiając szerokie przejazdy ujęte ceglanymi słupami. Podobny przejazd, o nazwie Werdertor, wykonano u wylotu ulicy Strażniczej. Wyburzono także najbardziej zniszczone półbaszty, zamurowując powstałe luki w ciągu murów. Pozostawione mury i baszty zaczęto sukcesywnie remontować wzmacniając je, równocześnie licznymi przyporami po stronie zewnętrznej. Na przełomie XIX/XX wieku wokół murów wytyczono aleje spacerowe, które wybrukowano i obsadzono dwoma rzędami lip. Za:.osno.pl


 Mury obronne na dawnych pocztówkach.



WIĘCEJ INFORMACJI O OBIEKCIE

Kościół farny
Ten średniowieczny kościół z przełomu XIII i XIV wieku bardzo mi przypomina katedrę gorzowską i zastanawiam się, czy nie dorównuje jej albo nawet nie przewyższa swoimi rozmiarami.

Fara w Ośnie. Niestety wystarczy spojrzeć na powyższe zdjęcie, żeby się domyśleć, iż boryka się ona z jakimś poważnym problemem, który zagraża budowli. Te opaski na wieży raczej na pewno nie są dla ozdoby.      

Oprócz opasek na wieży rzuca się w oczy również częściowo wymieniony dach.


O tym jak dużą troską jest otaczana fara świadczy ten las tablic przed kościołem.  

To, czego nie widać  na pierwszy rzut oka, to jak blisko ten kościół był katastrofy budowlanej i jak ciężką walkę stoczono (i toczy się nadal), by uratować ten zabytek. Chciałbym ciekawym tej historii trochę przybliżyć szczegóły działań, jakie zostały podjęte. A jeśli kogoś nie interesują takie sprawy, to spokojnie może przewinąć stronę w dół. 

Historia ratowania tych wiekowych murów zaczęła się od ekspertyzy technicznej wykonanej latem 2012 roku na zlecenie parafii zaniepokojonej pogarszającym się w coraz szybszym tempie stanem technicznym kościoła. Wykona ekspertyza zaszokowała wszystkich zainteresowanych, bo niezbicie wykazała, że wieży kościelnej grozi po prostu zawalenie! A przecież zawalenie wieży może pociągnąć za sobą zawalenie się również nawy głównej kościoła. 

Problem był przede wszystkim z podłożem, na którym zbudowano kościół i fundamentami, które niedostatecznie spełniały swoją rolę. Otóż podstawową funkcją konstrukcji posadowienia zwaną potocznie fundamentami jest bezpieczne przekazywanie na grunt obciążeń, które wywołuje ustrój konstrukcyjny budynku. Bezpieczne przekazywanie obciążeń - czyli takie, które prowadzi do przekazywania na podłoże gruntowe sił, które nie wywołują naprężeń przekraczających wytrzymałość gruntu. A po ludzku pisząc- dzięki któremu na przykład budynek nie zapada się w gruncie, na którym został wybudowany. Osiąga się taki efekt zazwyczaj poprzez zastosowanie odpowiednich dużych powierzchni fundamentów, dzięki którym siły przekazywane ze ścian na fundament ulegają rozłożeniu na większej powierzchni, co jest równoznaczne ze zmniejszeniem wielkości sił na jednostkę powierzchni gruntu. Jest to oczywista oczywistość dla kogoś, kto choć trochę się orientuje w sprawach budowlanych, ale przecież nie wszyscy są budowlańcami.  

Ale wracając do naszego kościoła. 
Jak wyczytałem na stronie firmy, która przeprowadziła wyżej wspomnianą ekspertyzę, ławy fundamentowe wieży kościoła p.w. św. Jakuba w Ośnie Lubuskim mają wysokość 88 cm z odsadzkami po obu stronach murów szerokimi na  17 cm. Daje to ławę szerszą od samych murów zaledwie o 34 cm. Fakt, że mury są grube bo mają od 240 do 305 cm szerokości, powoduje
że łączna szerokość ław fundamentowych osiąga od 274 do 339 cm. Jednak na tych ławach oparto bardzo ciężkie murowane ściany o wysokości 31.57 m  (nie licząc hełmu wieżowego o wysokości 20.64 m). 
Fachowo mówiąc: przyczyną takich niekorzystnych proporcji między siłami przekazywanymi na grunt a powierzchnią fundamentu jest przynajmniej częściowo nadbudowa pierwotnego mniejszego kościoła bez zmian w konstrukcji posadowienia. Czyli jednym słowem- rozbudowano kościół zwiększając jego wagę, nie martwiąc się o fundamenty, które były projektowane pod mniejszy budynek. To taka nauczka płynąca z przeszłości  dla dzisiejszych domorosłych Bobów budowniczych.      

Poza niedostatecznym posadowieniem budowli problem stwarza również podłoże, na którym został wybudowany kościół. Podłoże pod wieżą kościoła p.w. św. Jakuba W Ośnie Lubuskim jest przede wszystkim niejednorodne i składa się z piasków drobnych i średnich  o zróżnicowanym stopniu zagęszczenia. Na przykład w partii powierzchniowej po stronie północnej (na której na szczęście nie spoczywa fundament wieży) występuje nawet warstwa piasków drobnych, czyli kwalifikowanych jako piaski luźne. Natomiast ławy fundamentowe spoczywają na warstwie niespojonych ze sobą kamieni polnych, które to z kolei spoczywają na warstwie pisaków drobnych i pylastych oraz piasków średnich. Najgorsza jest ta wspomniana obecność piasków pylastych, które są zwykle bardzo wrażliwe na wymywanie przez wodę.

To wszystko, o czym pisałem wyżej, spowodowało liczne pęknięcia murów, a dwa filary stojące wewnątrz kościoła w niektórych miejscach odchyliły się od pionu nawet o 70 cm!

Żeby tego było mało, inna ekspertyza wykazała, że w równie złym stanie jest sklepienie i więźba dachu. Czas i liczne błędy konstrukcyjne sprawiły, że w pokryciu dachu pojawiły się szczeliny i ubytki, a ponoć stojąc na strychu, przez szczeliny można zobaczyć wnętrze kościołaPrzy okazji stwierdzono, iż konstrukcja dachu kościoła w Ośnie składa się z trzech części, które wykazują odmienną budowę oraz pozostają ze sobą niepowiązane. Zatem za dach również trzeba było się niezwłocznie zabrać.
foto:swjakubapostol.pl
Wymiana pokrycia dachowego. 
foto:swjakubapostol.pl
Wzmocniona już więźba dachowa kościoła. 
foto:swjakubapostol.pl
Kolejne wzmocnienia na dachu. 
foto:swjakubapostol.pl
Sklepienie kolebkowe o przekroju eliptycznym rzadko widziane od góry. Zastąpiło ono po ostatniej katastrofie sklepienie w formie późnośredniowiecznej jako bezpieczniejsze dla konstrukcji.   

Te problemy z konstrukcją kościoła i podłożem już w przeszłości przyczyniały się do różnych awarii budowlanych, w wyniku których na przykład doszło do rozwarstwienia partii narożnych ścian wieży wraz z ich przemieszczeniem w pionie i poziomie. Udokumentowano katastrofy w obrębie nawy głównej w latach 1532, 1596 oraz w roku 1823 kiedy to znowu roku runęły sklepienia nawy głównej kościoła (niektóre źródła mówią o roku 1829.) Te mniejsze i większe katastrofy do dziś możemy odczytać w strukturze murów kościoła.

No dobrze. Było źle, ale przecież nie beznadziejnie. W końcu mamy XXI wiek i technologie które potrafią radzić sobie z takimi problemami (największym problemem do przezwyciężenia zazwyczaj są fundusze ale to inna historia). W tym wypadku do ratowania wiekowych murów nie można było wykorzystać tradycyjnej i najprostszej metody, która polega na podkopaniu się i wzmocnieniu zbyt lichych fundamentów. Nie da się tego zrobić, bo trudno przewidzieć jak by się zachowały te stare ściany, które same się ledwo trzymają. Nie można ryzykować zawaleniem takiego zabytku. Zastosowano zatem metodę wzmacniania gruntu, stanowiącą proces wprowadzania w grunt substancji chemicznej o cechach lepiszcza, która skleja ziarna gruntu doprowadzając do jego zeskalenia, czyli przejścia w stan zbliżony do kamienia naturalnego.

W tym celu trzeba było wejść specjalistycznym sprzętem na głębokość 22 metrów i pod ciśnieniem 400 atmosfer wcisnąć beton pomieszany ze specjalnym środkiem, co powoduje, że luźny piasek stał się skałą. Oprócz tego podchwycono fundamenty za pomocą oczepu w konstrukcji żelbetowej spoczywającego na mikropalach (bez łącznika z wieżą). Oprócz tego wykonano szereg innych prac zabezpieczających.

foto:swjakubapostol.pl
Wzmocnienie łuków i przygotowanie podpór, które na wypadek pracy konstrukcji nawy głównej kościoła przejmą część sił napierających na filary. Widoczne są też ściągi stalowe, które zabezpieczają sklepienia korpusu nawowego.

Zabezpieczenie wieży poprzez założenie spinających ją widocznych na zdjęciach klamr-opasek, tak aby w czasie prac przy fundamentach wieża "nie rozsypała się" jak domek z kart. 
foto:swjakubapostol.pl








Fundamenty na zewnątrz kościoła. Widać kotwy, które potem zostaną zalane betonem.
foto:swjakubapostol.pl
Początek układania zbrojenia. 
foto:swjakubapostol.pl
Zbrojenie ułożone kotwy przygotowane.
foto:swjakubapostol.pl
Można zalewać wykop betonem
foto:swjakubapostol.pl

Podobna operacja została we wnętrzu kościoła. Wykop z kotwami.
foto:swjakubapostol.pl
Ułożone zbrojenie.
foto:swjakubapostol.pl
 I zalewanie betonem. 

Prace te rozpoczęto w 2013 roku i prowadzane etapami będą trwały pewnie jeszcze długo. Ale najważniejsze, że mury już bezpiecznie stoją i będą stały jeszcze długo. 

Przy okazji kopania w takich miejscach zazwyczaj wszyscy liczą na to, że coś się jeszcze fajnego wykopie przy okazji. No i nie zawiedli się. 
W wywożonej spod posadzki ziemi znaleziono 77 monet i wiele innych przedmiotów codziennego użytku, takich jak stilusy, fragmenty fajek glinianych, guziki drewniane, metalowe i kościane, okucie księgi, szpilki, paciorki szklane i inne przedmioty, które zapewne ktoś kiedyś zgubił przed kilkaset latami. Znaleziono też jajko. Tak- całe, prawdopodobnie późnośredniowieczne jajko, które nierozbite przetrwałe te wszystkie katastrofy i pożary które spotkały ten kościół! Ot taka ciekawostka. Skąd się tam wzięło? Był kiedyś zwyczaj obdarowywania zmarłych jajkami, które miały być symbolem odradzającego się nowego życia. Może stąd się tam wzięło?  
Najstarszymi znalezionymi monetami są denary brandenburskie pochodzące z XIII w. z okresu budowy kościoła, a najmłodszymi XIX-wieczne fenigi które były w obiegu w momencie kiedy ta posadzka byłą kładziona. A w jednym z wykopów znaleziono XVII-wieczną murowaną kryptę grobową.
foto:swjakubapostol.pl
Słynne średniowieczne jajko. 
foto:swjakubapostol.pl
Oraz jedna ze znalezionych monet. 
Źródła: pin-plotkowiak.com, swjakubapostol.pl 


Inne wybrane zabytki Ośna Lubuskiego  

Ratusz wzniesiony połowie XIX wieku stylu neorenesansu włoskiego z elementami neogotyckim takimi jak widoczne na zdjęciu krenelaże i wieżyczki.  W tle ratusza fara.

Jeden z orłów strzegących wejścia do ratusza.

I jego dwaj skrzydłowi. Z wyglądu orzeł wygląda na dość polski zatem chyba osiadł tu już po 1945 roku. Ale mogę się mylić oczywiście. Orzeł to dosyć powszechnie stosowany symbol. 

WIĘCEJ INFORMACJI O OBIEKCIE 

Hmm... Nie wiem do końca czego dotyczy ta data. W 1560 roku została zbudowana droga, która się ciągnie przez całe miasto do dzisiaj, a także wybudowano pierwszą aptekę. Do wyboru. 

Budynek przedwojennej poczty 

Jak widać, budynek po lewej stronie poczty nie przetrwał. 

Ślad po przeszłości przebija na budynkach dworcowych.

Przedwojenna nazwa miasta- Drossen 

Majestatyczny budynek zespołu szkół ekonomicznych. Dawniej seminarium nauczycielskie i realna szkoła ogólnokształcąca (cokolwiek to znaczy)  

Na elewacji można dojrzeć ciekawe detale.

Szkoła ma na uzbrojeniu czołgi i artylerię, więc żartów nie ma.

Następny punkt naszego programu to pomnik imienia Dietricha Eckarta, który zbudowano w 1937 roku. Ten kamienny monument w kształcie wieży z czterema ostrołukowymi arkadami w dolnej partii służył mieszkańcom Drossen jako wieża widokowa. Dziś widok  na panoramę Ośna skutecznie przesłaniają wyrośnięte przez ostatnie dziesięciolecia drzewa. Przed wojną przy pomniku znajdowała się również strzelnica. Wieża ta nazywana jest przez mieszkańców wieżą Bismarcka. A niesłusznie, bo prawdziwa wieża Bismarcka stała tuż za Ośnem przy drodze do Sulęcina.


I to już koniec naszej wycieczki po Ośnie. Wracamy do domu ogrzać się i pomyśleć o następnym celu naszej wyprawy.

Komentarze

  1. Data 1560 oznacza wybudowanie nie istniejącej już Apteki Adlera, która istniała w tym miejscu, czyli naprzeciwko Ratusza.

    OdpowiedzUsuń
  2. opisy wraz z samą wędrówką są bardzo ciekawe, tak na 4+ no i ogromnie zaintrygował mnie ten orzeł (bo choć te ziemie utracono w XIII w. poprzez zrzeczenie się praw do ziem zachodnich Kazimierza Wielkiego, swoją drogą to ciekawe czy jest autentyczny, czy wyimaginowany po '45, bo to konstytucyjny symbol z czasów Stanisława A. Poniatowskiego), z kolei krzyż, w formie krzyża greckiego z liliowymi zakończeniami nie przypomina swoim wyglądem żadnych żelaznych symboli faszystowskich Niemiec, ale nawiązuje do ornamentyki zakonnej z XV wieku, szkoda, że opisy nie są poparte źródłami, jakąkolwiek bibliografią, taki dodatkowo spisany materiał historiograficzny byłby inspiracją dla bardziej "wnikliwych" turystów, tych co chcieliby zgłębić temat ;-) warto sięgnąć po informacje od lokalnego konserwatora zabytków, jak i odwiedzić najbliższe archiwum państwowe, nie wspominając tam o urzędach (które skądś biorą różne dane do biuletynów reklamowych gminy). Atutem miasta są niewątpliwie liczne i zachowane cmentarze, jak również mury obronne. Jednak nie na skale światową (nieźle przesadzone, tak się pisze, jak się świata ni zno, bo jest więcej takich zabytków i na świecie, no i w kraju, pomijam "słynną" listęUNESCO, gdzie wpisywane są całe starówki i stare miasta jak np. rumuńska Sighișoara), w Lubuskiem, jak i na zachodnich kresach mamy również forteczne perełki: Kożuchów, Łagów, Goleniów, Stargard, Międzyrzecz, Kostrzyn, Kłodzko, Srebrna Góra, Paczków czy inne tj. Zamość, czy Toruń, no i w Niemczech (wyspa Rugia i dawne osady słowiańskich plemion Wieletów i Obodrzyców, czy francuska dolina 'zamków Loary' i jest tych miejscowości z zachowanymi murami nieco więcej (wystarczy poszukać), Kształt gotyckiej kościelnej dzwonnicy, podobny do tych z Gorzowa, Choszczna, i Pomorza jest wskazówką, iż dominowały tutaj wpływy gotyku pomorskiego, podpowiadam zainteresować się Europejskim Szlakiem Gotyku Ceglanego, dużo tutaj konotacji w sp. zachowania tych prostopadłościennych dzwonnic ;p (nie zapominajmy o wpływach czeskich i kościelnych: katolickich austriackich i protestanckich pruskich , to byłby "burzliwe ziemie, no i dzieje"). Odnośnie cmentarzy... Każda miejscowość miała ich wiele, niekoniecznie, aż tak zachowanych. Jednak od stuleci te ziemie zamieszkiwane przez tysiące (pamiętajmy o klęskach, chorobach i zarazach), niektóre cmentarze byłby specjalnie separowane ze względu na przynależności do kasty, tych biedniejszych i z przytułków nie chowano wraz 'lepiej postawionymi' arystokratami, czy burżuazją, ta mizantropijna cecha rozlokowania tych przytułków wskazuje feudalną drabinę społeczną lokalnej obyczajowości ;-) warto przestudiować materiał roślinny, w tym dobór szczególnie, tych obcych, ale ozdobnych gatunków drzew parkowych ;-) i te ośniańskie ogromne szyszki z sosny pinii, jak i wiekowe cypryśniki, daglezje, wejmutki, są poszlaką dla dawnych, arystokratycznych, czy folwarcznych zabudowań, jak i założeń cmentarno-parkowych. Tutaj polecam prześledzić florę starej gliśnieńskiej drogi, zarówno wsi Glisno (okolica Lubniewic), w samym Sulęcinie są dwa parki, w których zostało zachowanych kilka nagrobków (gdzieś, tam w krzakach xD!), i Ostrów ma swój 'ewangelicki' cmentarz ;-) to tyle. Nie chodziło mi tutaj o tylko krytykę i uszczypliwość ale bardziej ;p o wzbudzenie szerszego spojrzenia na lokalne pozostałości, i o większą dociekliwość, artykuł fajny, ale można to jeszcze głębiej rozkminić :D każdy lokalny zabytek, kamień, gzyms jest bezcenny i unikatowy, ale nie dla świata, ale dla nas samych, bo świat, to ma się czym chwalić ;p grunt, w tym żebyśmy to my mieli czym się pochwalić kolejnym pokoleniom, pozdrawiam i winszuję dalszym poszukiwaniom, jak i wnikliwszym zabytkowym podróżom "od podszewki", pozdrawiam ;-)))

    salve!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, jasne, warto byłoby to wszystko zrobić, tylko wtedy musielibyśmy zająć się tym zawodowo. Blog prowadzimy hobbystycznie, świat odwiedzamy w czasie wolnym i za własne pieniądze. Nie mamy aspiracji pisania doktoratu z okolicznych zabytków, staramy się natomiast zainspirować innych i pokazać, co skrywają różne zakątki bliższe i dalsze. Chętnie słuchamy wszelkich uzupełnień do naszej wiedzy i dziękujemy za dodatkowe informacje. Pozdrawiam.

      Usuń
    2. nikt tutaj nie zmusza nikogo do pisania doktoratu, skoro blog i zwiedzanie to Wasza pasja, i czytelnik odnajdzie tutaj różne ciekawostki, jak i zdjęcia (np. te z renowacji fundamentów, swoją drogą takie rzeczy trwałą dużo dłużej niż turystyczny wypad w wolnym czasie, ale co tam...) Unikajcie tylko przesadzonych, tendencyjnych porównań, jak np. rozmach w wysokości kościelnej dzwonnicy, która poza formą, nijak ma się do szczytu katedry gorzowskiej, więc troszku mniej tej megalomanii, ciut umiaru :P niektóre takie wpisy, nie poparte wiedzą albo analizą, będące tylko subiektywną opinią mogą wprowadzać innych, mniej obeznanych w błąd, mówi Wam coś słynne powiedzenie "Polska Radomiem Europy"? itp. ...więcej pokory w opisach i mniej własnych nadinterpretacji. No. ;-) To zatem, udanych dalszych poszukiwań, wojaży i poszerzania horyzontów =))

      pozdrawiam serdecznie ;-)
      z wyrazami szacunku,
      Hobbista Sztuki xD!

      Usuń
  3. Co do cmentarzy, jest jeszcze jeden w lesie za amfiteatrem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, sprawdzimy przy okazji!

      Usuń
    2. A to ciekawe. Będąc dzieckiem (lata 50-te ub. w.) spenetrowałam okolice Ośna. Nigdy nie natrafiłam, ani nie słyszało się o cmentarzu za amfiteatrem. Miałam kol. , tzw. autochtonki czyli miejscowe dzieciaki i one też o tym nie mówiły. A było nas wszędzie pełno. Dodam: ja też chodziłam po sklepieniu nawy głównej kościoła, przeglądałam księgi okute pięknie w metal, z inicjałami; znajdowały się w bibliotece czy też w archiwum nad zakrystią, zaglądałam do kaplic grobowych na cmentarzu odczytując daty wyhaftowane na poduszeczkach trumiennych. Do kościoła chodziło się ścieżką wydeptaną wśród morza gruzów, które sięgały nieba, a wracając ze szkoły, która wówczas mieściła się za torami jako szkoła ćwiczeń (podstawowa), bawiliśmy się wśród murów zdewastowanych budynków koło obecnego budynku policji. Na poddaszu w magistracie było archiwum poniemieckie, które też ,,odwiedzaliśmy" i czasami coś się wzięło; wtedy nie znało się wartości takich dokumentów. Przeganiał nas stamtąd człowiek, który mieszkał na poddaszu. Był chyba autochtonem. Tak się złożyło, że jak go po latach wyeksmitowano, to zamieszkał w domku, w którym mieszkała moja mama z babcią( dawna ul. Kościuszki 1). Wtedy, wszystko było otwarte, dostępne. Nikt nie myślał o zagrożeniach, o niebezpieczeństwie. Dzieciakom wszystko się chciało... Teraz, odwiedzam groby Bliskich raz w roku, bo mieszkam daleko. Za Ośnem tęsknię przez wszystkie lata mojego życia. Aniela dawniej Bohdanowicz

      Usuń
    3. Pani Anielo, bardzo dziękujemy za ten niezmiernie ciekawy komentarz. To musiało być niesamowite przeżycie, móc w tak bezpośredni sposób odkrywać pozostałości dawnych czasów, szczególnie że dla dzieci takie rzeczy są jeszcze bardziej fascynujące. To prawda, wtedy nikt nie zastanawiał się nad wartością poniemieckich pamiątek lub dokumentów i większość z nich uległa zniszczeniu albo została rozkradziona, co dziś czynie jeszcze trudniejszym odtworzenie choćby życia codziennego dawnych mieszkańców tych ziem. Pozdrawiamy serdecznie!

      Usuń
  4. Szanowni Panowie, Autorze i Komentatorze-Anonimowy Hobbysto sztuki. Prócz bez wątpienia cennych uzupełnień Pan Komentator niestety nieznośnie poucza z wyższości wiedzy swej. Tak to odbieram i uważam za mało eleganckie. Jeśli mogłabym coś zasugerować, to raczej proszę podać link do własnego bloga/strony z tematyką podobną jak tu, lecz realizowaną w sposób dużo bardziej wyrafinowany, z pewnością znajdą się czytelnicy! Mnie, szarego zjadacza chleba w pełni satysfakcjonuje sposób przekazu na blogu Podróże przez wieki i kraje, doceniam pasję Autora/ów, nie dostrzegam megalomanii czy tp., podróżuję wraz z tym bogiem po Ziemi Lubuskiej i mimo że jestem Lubuszanką, odkrywam wiele jej tajemnic. Z pewnością będę teraz innym okiem patrzeć np. na farę w Ośnie, w której (choć to był trochę przypadek) przed laty brałam ślub. Bardzo też dziękuję za opis prac służących ratowaniu tego zabytku.
    Obu Panów serdecznie pozdrawiam.
    Hanna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również pozdrawiam i dziękuję za miłe słowa.
      Ideą bloga jest odkrywanie i pokazywanie ciekawych miejsc, z założeniem, że jeśli kogoś coś zainteresuje bardziej, to sam sobie doczyta lub poszuka (a może nawet wybierze się na wycieczkę?).
      Też chętnie poczytalibyśmy blog lub inne publikacje Pana Anonimowego Hobbysty Sztuki, ale chyba nie doczekamy się niczego konkretniejszego w tej kwestii. Komentarze przyjmujemy z pokorą, mając jednocześnie świadomość, iż świadczą przede wszystkim o komentującym ;-)

      Usuń
  5. Cmentarz żydowski widziałam jak dotąd tylko na krakowskim Kazimierzu i tam też rzuciły mi się w oczy kamyki . Było ich znacznie więcej - pewnie dlatego, że cmentarz bardziej uczęszczany.

    OdpowiedzUsuń
  6. Orzeł na ratuszu intrygujący, przede wszystkim ze względu na swoją formę. Raczej trudno podejrzewać, że znalazł się tam w czasach PRL. Z kolei ślad po kuli na macewie to raczej chyba nie mityczny "antysemityzm" (Niemcy zrobiliby z macew raczej praktyczny użytek), ale po prostu efekt "zabaw" "wyzwolicieli" ze wschodu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję. Dla mnie to uczta duchowa. Mieszkałam w Ośnie w latach 1950-1965. Pamiętam morze gruzów w obszarze starego miasta, po których wydeptaną ścieżką szło się do kościoła. Pamiętam, jak chodziło się po sklepieniu nawy głównej kościoła, wizytę na dzwonnicy, czy w pomieszczeniach nad zakrystią, gdzie znajdowały się piękne księgi z inicjałami, oprawione w skórę i zamykane metalowym zapięciem , czy też niemieckie archiwum na poddaszu ratusza. Wspomnienia zacierają się, ale niektóre są trwałe. Kocham Ośno, tęsknię, ale nie ma już do kogo wracać.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dolny Śląsk - część 1 (Kłodzko)

Niemcy- część 2 (Drezno)