Albania - część 1 (Tirana - Durrës)


Co powiecie na wizytę na południu Europy, w jednej z najrzadziej odwiedzanych stolic naszego kontynentu? Wciśnięta między morze a góry, pełna kontrastów, hałaśliwa i kolorowa Tirana rozpocznie dzisiaj naszą kilkuetapową wycieczkę po Albanii.

Jak widać, w Albanii odległość między morzem a górami z reguły nie jest duża.
Zresztą kraj ten to w 75% góry.


Na początek wyjaśnienie pewnego nieporozumienia związanego z samą nazwą kraju. Znana nam polska (a także angielska, niemiecka itd.) nazwa "Albania" wzięła się prawdopodobnie od słowa "alb", czyli "biały", które funkcjonowało w starożytnych źródłach rzymskich opisujących te tereny. Jednak nazwa kraju w języku ojczystym brzmi zupełnie inaczej, a mianowicie "Shqipëria" i pochodzi od słowa oznaczającego "mówić krótko i jasno". Ot, taka niespodzianka.

Natomiast nieco posępny, czarny dwugłowy orzeł to element herbu Albanii, który oficjalnie występuje na czerwonym tle. W takiej metalowej wersji wita on nas na jednym z pierwszych rond po wjeździe do Tirany:


Tirana
Rozpoczynamy wycieczkę. Tirana (alb. Tiranë) to największe miasto w Albanii, które obecnie liczy około 500-800 tysięcy mieszkańców (zależnie od źródeł). Przybywając do albańskiej stolicy nie ma się jednak poczucia, że oto przed nami metropolia, w której mieszka 1/5 ludności całego kraju. Wręcz przeciwnie, poza ścisłym centrum ma się cały czas wrażenie, że poruszamy się po trochę bardziej rozbudowanym prowincjonalnym miasteczku. Winna temu jest historia najnowsza kraju, który po upadku systemu komunistycznego w latach 90-tych XX wieku padł ofiarą ogromnego kryzysu. Teraz stracone lata próbuje się nadrobić, idąc często "na skróty", co prowadzi do przyprawiającej o zawroty głowy niespójności w stołecznej architekturze. Znalazłam nawet artykuł, w którym ktoś- zdecydowanie na wyrost- nazwał albańską stolicę "najbardziej odpychającym miastem świata". Ech, chyba mało świata ten ktoś widział...

No dobrze, dla przyjemnego dla oka początku zaczniemy od najbardziej reprezentacyjnych punktów miasta. Głównym miejscem orientacyjnym Tirany jest Plac Skandenberga, który od kilku lat ulega błyskawicznej metamorfozie. Zaprojektowany został na początku XX wieku przez architektów włoskich, którzy wsławili się m.in. tworzeniem na zlecenie Benito Mussoliniego, w związku z czym otaczające go budynki noszą cechy neorenesansowe, a całość jest w założeniach gigantyczna i przytłaczająca. W okresie komunistycznym dostawiono tu jeszcze kilka budynków, w tym Pałac Kultury z charakterystyczną mozaiką. Obecnie oblicze placu łagodzi się przez dodanie zieleni i uporządkowanie biegnących tędy arterii komunikacyjnych.

Miasto Tirana zostało założone w 1614 roku przez Sulejmana Paszę Bargdżiniego. Uznano je tymczasową stolicę Albanii w 1920 roku, kiedy miało 17 tysięcy mieszkańców. Obecnie rozrasta się w błyskawicznym tempie.

Plac Skanderberga w czasie początku rewitalizacji (2015). Wprowadzono dużo elementów zieleni, uporządkowano ruch drogowy, przywieziono kamienny budulec z różnych regionów Albanii raz symbolicznie także z innych krajów, w których żyją Albańczycy.

źródło fotografii: Wikipedia
A tutaj plac po zmianach. Wyrzucając stąd cały ruch drogowy dąży się do stworzenia największego deptaku w Europie.

Przy Placu Skanderberga mieści się meczet Ethem Beja budowany na przełomie XVIII i XIX wieku, wewnątrz bogato ozdobiony freskami i sztukateriami, wpisany na listę zabytków kulturowych kraju. W czasach reżimu komunistycznego był jedynym czynnym meczetem w Albanii, przy czym do środka mogli oficjalnie wchodzić tylko obcokrajowcy, Albańczykom wstęp był wzbroniony. Od 1991 roku jest otwarty dla wszystkich chętnych. Stojąca obok wieża zegarowa ukończona została w 1822 roku i również ma status zabytku kultury.

Pomnik Skanderberga w całej krasie. Powstał on w 1968 roku dla upamiętnienia 500-lecia śmierci tego narodowego albańskiego bohatera, który wsławił się walkami z najeźdźcami Imperium Ottomańskiego. Jak to często bywa, wcześniej stał tutaj pomnik Stalina.

Pałac Kultury. Mieści się w nim m. in. Biblioteka Narodowa i Opera Narodowa. Aby go zbudować na polecenie albańskiego dyktatora Envera Hodży wyburzono stary bazar i historyczny meczet Mahmud Muhsin Bey. 

Tak to wyglądało kiedyś. Po lewej widać wspomniany meczet i fragment bazaru.

Pełna ideologicznego przekazu mozaika na froncie Pałacu Kultury. Warto wspomnieć, że pierwszy kamień pod budowę w 1959 roku symbolicznie położył Nikita Chruszczow. Budynek oddano do użytku w 1963 roku.

A kawałek za Pałacem Kultury mamy taki zabawny szyld :D


Z Placu Skanderberga udajemy się na spacer najszerszą ulicą miasta noszącą dumną nazwę Dëshmorët e Kombit Boulevard (Bulwar Męczenników Narodu). To jedyne chyba miejsce, gdzie mamy poczucie rozmachu, zaplanowanej przestrzeni i spokoju, bo cała reszta albańskiej stolicy robi wrażenie potężnego chaosu i przypadkowości. Poczucie starannego rozplanowania bulwaru jest w zresztą słuszne, bo faktycznie był on zaprojektowany przez jednego ze wspomnianych już wcześniej włoskich architektów w czasach nazistowskiej okupacji kraju (1939-1941).
Mijamy kilka parków, rzekę Lana, kilka pomników i w końcu docieramy na Plac Matki Teresy, do kolejnego budynku robiącego wrażenie jakby pochodził z kompletnie innej bajki- Uniwersytetu Tirańskiego postawionego w stylu racjonalistycznym,  nasuwającym na myśl czasy nazistów.

Ulica jak w prawdziwej metropolii, po trzy pasy w każdą stronę.


Budynek Uniwersytetu i Politechniki. Brakuje mi tylko kogoś przemawiającego z balkonu i tłumów wymachujących narodowymi flagami.


Na pomniku Ismail Kemal Vlora, pierwszy premier Albanii.

A tutaj jeden ze słynnych albańskich bunkrów, a właściwie schronów. W 1971 rządząca Albanią partia podjęła decyzję o ufortyfikowaniu kraju, w związku z czym przez następne 12 lat w kraju powstało kilkaset tysięcy różnej wielkości schronów, przeważnie z charakterystycznymi betonowymi kopułami. Można je obecnie znaleźć dosłownie wszędzie i w naszej opowieści o Albanii jeszcze będą się pojawiać.

A tutaj dla kontrastu fragment Muru Berlińskiego z Placu Poczdamskiego. Obecnie pełni rolę przestrogi- Pomnika Izolacji Komunistycznej.

A tutaj znowu ślady socjalistycznej chwały.

Tak zwana Piramida postawiona ku czci dyktatora Envera Hodży po jego śmierci w 1988 roku. W momencie budowy była to najdroższa budowla jaka powstała kiedykolwiek w Albanii. Przez długi czas była muzeum, teraz stoi pusta i straszy pokruszonym betonem i powybijanymi szybami.

Dla kontrastu znajdujący się niedaleko budynek albańskiego Parlamentu.

I jeszcze inny ślad historii- pomnik przedwojennego króla Albanii Zogu I.

A tutaj jeden z niewielu dobrze zachowanych śladów Tirany czasów Ottomańskich- Most Garbarzy, przez który kiedyś pędzono do miasta bydło. Wygląda zabawnie, bo nie płynie pod nim żadna rzeka (koryto Lany zostało uregulowane i przebiega obecnie kilkadziesiąt metrów dalej).


No dobrze na tym koniec oficjalnego zwiedzania. Pora teraz zanurzyć się w boczne uliczki stolicy. Nie trzeba ich daleko szukać, wystarczy pójść drogą równoległą do głównej arterii i oto, jaki świat ukaże się naszym oczom:







































Co jest bardzo ciekawe, to rzucające się w oczy bezproblemowe współistnienie różnych religii, a co za tym idzie, stojące w swoim bezpośrednim sąsiedztwie kościoły różnych wyznań, w większości zresztą bardzo nowe.
Trzeba pamiętać, że Albania przez dziesięciolecia była na siłę laicyzowana, świątynie były zamykane lub burzone. Nawet słynna córka narodu albańskiego, urodzona w macedońskim Skopje Matka Teresa (alb. Nënë Tereza, urodzona jako Agnes Gonxha Bojaxhiu), mogła odwiedzić ten kraj dopiero w 1991 roku, po upadku reżimu komunistycznego.






















Co jeszcze warto zobaczyć w Tiranie? Dla osób lubiących mocne wrażenia ciekawą opcją jest podróż Dajti-Express, najdłuższą na Bałkanach kolejką gondolową, Jej dolna stacja znajduje się na wschodnich przedmieściach Tirany, a górna prowadzi na szczyt góry Dajti (1613 m.n.p.m.). Przy dobrej pogodzie widok z góry jest powalający! Można też wybrać się na trekking po parku narodowym Dajti, który zaczyna się zaraz za górną stacją kolejki.

Gondole są bardzo wygodne i nowoczesne. Nie ma strachu!

Trasa jest na tyle długa, że miejscami wagoniki pokonują takie przewieszenia. Podróż trwa około 20 minut. Widoczne na zdjęciu zadrapania to ślady, jakie turyści zdążyli już wydrapać na plastikowych oknach wagoników. Szkoda, bo bardzo psuje to zdjęcia :(

A nie mówiłam, że bunkry się jeszcze pojawią! 
Z góry można ich wypatrzyć kilkanaście.

Tirana jak na dłoni. Jeśli się dobrze przyjrzycie, na tle zieleni zauważycie dwa mijające się wagoniki. Ta trasa nie jest dla osób z lękiem wysokości!

Górna stacja. Znajduje się tutaj mały i nietani hotel.

Za zieloną tablicą zaczyna się park narodowy Dajti. Miejscowi już czekają na turystów, oferując różne atrakcje.

I jeszcze jeden rzut oka na okolicę. Na horyzoncie widać morze- to oddalone o niecałe 40km Durrës, do którego pojedziemy już za chwilę.


Durrës
Tirana jest odwiedzana przez naszych rodaków najczęściej przy okazji spędzania wakacji w pobliskim miasteczku Durrës, które od jakiegoś czasu prężnie rozwija się jako nadmorski kurort. W naszej opowieści jest inaczej- wizyta nad morzem była tylko dodatkiem do zwiedzania stolicy. Dlatego część poświęcona Durrës będzie znacznie krótsza niż opowieść o stolicy.

Do Durrës dojeżdża się z Tirany drogą szybkiego ruchu, która wcina się w miasteczko i dzieli je na dwie odrębne części. Wszystkie najważniejsze historycznie miejsca znajdują się w części północnej, natomiast południe to typowo turystyczna szybko rosnąca baza hotelowo-wypoczynkowa. Z szacunku dla historii zaczniemy zatem od północy.

Te figury rzymskich wojowników to nie przypadek. Durrës to jedno z najstarszych albańskich miast, założone w 626 r.p.n.e., a od roku 220 p.n.e. przejęte we władanie przez Rzymian. Nazywało się wtedy Dyrrachium i było głównym portem i bazą przeładunkową legionów na wschodnim wybrzeżu Adriatyku. Tutaj też zaczynała się droga Via Egnatia prowadząca przez Bałkany do Bizancjum.

Wenecka wieża niedaleko bramy portowej. Od niej ciągną się pozostałości murów obronnych i zamku.

Pozostałości murów obronnych z V i VI wieku chroniących miasto przed najazdami barbarzyńców.


Odrestaurowane wejście do zamku. 
Niestety poza bramą nie ma tam czego oglądać.


Z czasów rzymskich zachowały się ruiny największego na Bałkanach amfiteatru mogącego pomieścić 15 tysięcy osób. Ruiny te odkryto w 1966 roku podczas kopania studni. Pod trybunami znaleziono kaplicę, a na arenie cmentarz chrześcijański założone tu po tym, gdy zakazane zostały walki gladiatorów.


Elementy forum rzymskiego.


Historia Durrës toczyła się różnie, na początku XX wieku pełniło ono nawet rolę tymczasowej stolicy jako największe i najważniejsze albańskie miasto (zanim przeniesiono ją do Tirany). Później przyszły czasy komunistycznej auto-izolacji Albanii i skutki tego są tutaj nadal jeszcze wyraźnie widoczne. Podobnie jak w Tiranie, mamy tutaj tradycyjne albańskie chaty, mamy komunistyczne blokowiska i mamy nowo stawiane cudeńka architektoniczne.

Różnie bywa z tym obliczem kurortu.

Stare i nowe w jednym szeregu.

Jest i na bogato.

Pomnik powstańca.

Zmiana perspektywy, powstaniec po raz drugi.

Wzdłuż morza ciągnie się promenad, taka sama jak w dowolnie chyba wybranym kurorcie świata.

Na końcu znajduje się knajpka udająca wyspę.

Mnóstwo plastikowych krzesełek i reklamowych parasoli, a w tle paskudne wieżowce- cóż za romantyczny widok nad brzegiem morza.

Ooooo, ten wynalazek może być mniej-więcej w naszym wieku!

Deptak w całej rozciągłości.

Niezbyt zachęcający ten widok.


Ileż różnych kształtów może zmieścić się na jednym zdjęciu!

Z plażowaniem w tej części miasta to tak raczej nie bardzo...

... choć jak widać niektórym nic nie jest w stanie przeszkodzić

Jaszczurka też człowiek i też wystawia łeb do słońca. Dobrze, że to nie węże, bo już uciekałabym z krzykiem!


Pewnie zdążyliście się właśnie zniechęcić do wakacji nad albańskim morzem? To teraz zaserwuję Wam dla kontrastu kilka migawek z części południowej Durrës, która aż zaprasza do położenia się i niczym niezmąconego relaksu..... I to nie żaden fotomontaż, te zdjęcia robione są raptem kilka kilometrów od pokazanego wyżej betonowego deptaku!

Romantyczna pocztówka znad Adriatyku.

Durrës to jedno z niewielu miejsc albańskiego wybrzeża, gdzie dostępne są szerokie piaszczyste plaże, a morze przez wiele metrów ma głębokość nie większą niż do kolan. Dlatego okolice te polecane są na urlop z dziećmi.


Tak pięknie, że aż ociera się o kicz...

Jest jeszcze przed sezonem, ale te leżaki wkrótce wszystkie będą zajęte.


Niektóre hotele mają bardzo przyzwoity poziom, choć Albania dopiero uczy się, jak organizować biznes turystyczny Więcej na ten temat opowiemy w kolejnych relacjach z tego kraju.


INFORMACJE PRAKTYCZNE

Dojazd i poruszanie się po okolicy: do Tirany najłatwiej jest dolecieć samolotem (lotnisko Rinas położone ok. 20 km od miasta). Niestety z Polski nie ma bezpośrednich połączeń poza czarterami z biur podróży, ale istnieje kilka opcji lotu z jedną przesiadką. Albania ma bardzo słabo rozwinięty system transportu publicznego, więc trzeba zdać się w głównej mierze na taksówki, minibusy lub wynajęte samochody. W samej Tiranie (oraz pomiędzy Tiraną a lotniskiem) kursują autobusy miejskie.

Dokumenty: Nie ma konieczności posiadania paszportu ani tym bardziej wizy, Albania akceptuje wjazd obywateli Unii Europejskiej na podstawie dowodu osobistego.

Waluta: Albańska waluta to lek (alb. lekë, skrót: ALL), który teoretycznie dzieli się na mniejszą jednostkę, ale w praktyce nie ma ona zastosowania. 10 złotych polskich to około 300 lekë. Na miejscu płacić należy właśnie tą walutą, w kurortach można ewentualnie oferować euro lub dolary, ale tylko w drodze wyjątku. Dostępne są bezproblemowo kantory i bankomaty, należy jednak koniecznie zwracać uwagę na naliczane w niektórych z nich wysokie prowizje. W sklepach z reguły płaci się gotówką.

Noclegi: Można skorzystać z rozsądnych cenowo ofert biur podróży, można także szukać noclegu samemu- z wyprzedzeniem lub już na miejscu. Rozpiętość cenowa i standardów jest ogromna, dlatego przy rezerwacji internetowej trzeba koniecznie czytać opinie innych turystów. Albańskie gwiazdki przy nazwie hotelu należy traktować z przymrużeniem oka i zawsze odjąć pół albo nawet jedną w porównaniu do Polski. Ważne jest, aby zwrócić uwagę nie tylko na hotel ale też na jego położenie i najbliższą okolicę- Albania jest obecnie jednym wielkim placem budowy, więc łatwo trafić na hałasujący pod oknem ciężki sprzęt.



Komentarze

  1. Durres ( dzielnica niehotelowa) bardzo mi się podobało, ma swój klimat i niepowtarzalność. Udało mi się także zobaczyć letni pałac króla Zogu I. A jeśli doda się ciekawą historię, to Durres staje się ciekawym miastem do odpoczynku i zwiedzania.
    Pozdrawiam serdecznie z Suwalszczyzny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z tego, co czytałam na https://balkany.pl/ to Tirana to dość spore miasto i ma ciekawe zabytki. Chcemy tam pojechać w tym roku jakoś może na majówkę.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Niemcy- część 2 (Drezno)

Lubuskie- część 9 (Szydłów - zapomniana wieś, zaginiona twierdza)